odkrycia kwietniowe

/
6 Comments
Za nami już połowa maja, więc ostatni dzwonek, żeby zamieścić post o tym co mnie inspirowało w kwietniu, o moich odkryciach, fascynacjach, fajnych książkach, które udało mi się przeczytać. Kwiecień minął mi tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować kiedy minął i przywitał mnie kolejny miesiąc pachnący bzami. A co takiego odkryłam w poprzednim miesiącu?

....kompot. Tak, nie śmiejcie się, ale odkryłam na nowo smak kompotu. Mój syn, to taki mały człowiek, który bez picia nie przeżyje godziny, a pije takie ilości, że czasem zastanawiam się, gdzie Mu się to wszystko mieści w tym malutkim brzuszku. Za wodą niestety nie przepada, nad czym ubolewam i usilnie usiłuję Go do niej przekonać. W lecie udaje mi się, ale zima i wiosna to czas, kiedy domaga się soków. Najlepiej, żeby był to sok bananowy lub marchewkowy, a jak wiadomo to w nadmiarze może szkodzić. Na szczęście uwielbia też koktajle, w ilościach hurtowych. Od niedawna alternatywą dla soków są gotowane przez mnie kompoty. Czasem robię je z rabarbaru, który pojawił się już na rynku, czasem z jabłek i mięty czy mrożonych truskawek. Ciągle jednak czekam na wiśnie, bo smak kompotu wiśniowego kojarzy mi się z moim dzieciństwem. 

Ciągle trwa u mnie fascynacja youtube'owymi kanałami urodowymi. W tym miesiącu niezmiennie oglądałam wszystkie filmiki Maxineczki. Pewnie nigdy nie będę wykonywała takich makijaży jak ona, nie dlatego że tak mało we mnie wiary w siebie, ale dlatego że zwyczajnie nie mam do tego serca. Nie mniej jednak to kopalnia wiedzy na temat kosmetyków kolorowych. Oglądam ją sobie zazwyczaj, kiedy mam chwilę ciszy, a jest to wówczas. gdy zamykam się w piwnicy, bo tam stoi mój orbitrek :) 



W kwietniu udało mi się też znaleźć super tusz. Mam oczy dość głęboko osadzone i zawsze jest problem z odbijaniem się tuszu, robią mi się tzw. "firanki", co wygląda okropnie. A ten tusz nie kruszy się, nie odbija, jest wyjątkowo trwały, utrzymuje się cały dzień, wręcz ciężko go domyć. Szczoteczka jest tak poręczna, że można nią pomalować nawet najmniejsze włoski. Efekt? - rzęsy są rozdzielone, wydłużone i lekko podkręcone, no słowem wow! Udało mi się dodatkowo kupić go w Rossmannie za -49% mniej. 


Ten obrazek wyżej pokazuje mój the best ever kosmetyk. To cudowny, relaksujący, cukrowy peeling do ciała marki NATURATIV o zapachu trawy cytrynowej i kokosa. Wiecie, że kocham miłością pierwszą kosmetyki Pat&Rub, o czym zresztą pisałam już nie raz, i nie dwa, a Peeling Naturativ Relaxing Body Sugar Scrub Lemongrass and Coconut jest niczym innym jak odpowiednikiem Relaksującego Scrubu Cukrowego właśnie od Pat&Rub. Produkty marki Naturativ są przeznaczone na rynek zagraniczny, ale już wkrótce ruszy sklep internetowy - TUTAJ.  
Peeling pachnie wprost obłędnie, relaksująco; w całej łazience unosi się egzotyczna woń trawy cytrynowej oraz kokosu, dzięki której czuję, jakbym była na jakiejś rajskiej wyspie. Kosmetyk ten, to nie tylko zapach, to również cudowne działanie. Nie zawsze mam czas na stosowanie balsamów po umyciu, a dzięki niemu nie ma takiej konieczności. Dlaczego? Bo skóra jest maksymalnie nawilżona, natłuszczona, gładka, miękka, produkt pozostawia tłustą powłoczkę. Dzięki niemu pozbywam się martwego naskórek, ale też moja skóra jest otulona balsamem i oliwką w jednym. Zachwyca mnie też skład, bo znajdziemy tu mnóstwo surowców naturalnych z certyfikatem ekologicznym (kryształki cukru trzcinowego, olejek z trawy cytrynowej, oliwa i masło z oliwek, masło shea, olej babassu, masło z awokado, masło kakaowe, wosk pszczeli, naturalna witamina E). Mogłabym się tak rozpisywać w nieskończoność, ale napiszę jeszcze tylko, że to zdecydowanie mój hit, moje 100% satysfakcji, mój luksus.


W kwietniu udało mi się też przeczytać cztery książki, ale  największe wrażenie wywarła na mnie książka "Bycie miłym to przekleństwo" Jacqui Marson, psychologa i psychoterapeutki. Tak bardzo jest dla mnie ważna, że czytam ją już drugi raz, tak aby nic mi z niej nie umknęło. Dla kogo jest ta książka? Dla tych, którzy ciągle są pomocni, gotowi na poświęcenie, którzy się nie uskarżają, są dzielni, nie odmawiają pomocy, gotowi ją nieść zawsze i każdemu, mają problem z wyznaczaniem granic i często wyręczają dzieci, męża, znajomych, kolegów w pracy. Jeżeli macie z tym problem, warto sięgnąć po tę książkę. Może czas powiedzieć nie, być bardziej asertywnym, zadbać o siebie i swoje interesy. Dlaczego? Bo wbrew pozorom to zysk dla Ciebie, ale i tych, którzy Cię otaczają. Książka ma dość przystępną, luźną formę, dużą ilość przykładów i interesujących technik.



Na koniec polecę Wam wspaniały sklep internetowy z plakatami - SPRINKLES. Jako że w kwietniu szukałam i kompletowałam rzeczy do pokoju Synka, przeszukałam chyba cały internet w dłuż i wszerz. Znalazłam mnóstwo ciekawych stron, ale ta jest wyjątkowa. Są tam plakaty gotowe, ale też takie, które można otrzymać na zamówienie. Mi udało się zakupić plakat z alfabetem w kolorze niebieskim w rozmiarze 50x70, bo taki akurat pasował nam do pokoju. Ciekawe wzornictwo i błyskawiczna realizacja.




Zobacz także:

6 komentarzy:

  1. Ja cały czas szukam odpowiedniego tuszu i jak na razie bez rezultatów. Po około godzinie od jego nałożenia oczy mnie tak pieką i łzawią, że nic nie widzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Smak kompotu to i ja poznałam na nowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod kompotem i tuszem podpisuję się i ja ;)

    OdpowiedzUsuń

i co o tym myślisz?

Obsługiwane przez usługę Blogger.