Usnął. Tak słodko śpi, z uśmiechem na buzi. Siedzę na podłodze obok, w ręku trzymam "Małego Księcia" i patrzę na spokojny sen mojego Synka. Delektuję się tą chwilą, kocham ten stan. Rytmiczny oddech śpiącego dziecka koi moje stargane po całym dniu nerwy. Dziękuję w myślach Bogu, że dał nam możliwość spędzić wspólnie kolejny dzień. Powinnam się podnieść, pędzić do dalszych obowiązków, prasowanie, zupa na jutro, na paznokciach odprysł lakier... nadal jednak siedzę nieruchomo i patrzę na te małe rączki obejmujące ulubionego misia. Kocham tego człowieka, miłością tak wielką, że obdarowałabym nią połowę świata... Myślę o tym ile zmieniło się przez te ostatnie cztery lata. Dojrzałam do bycia mamą. Więcej we mnie spokoju i akceptacji.
Nauczyłam się, że bycie mamą to cierpliwość, nawet kiedy w środku się gotuję, widząc na świeżo umytej podłodze wysypujący się podczas ściągania butów piasek.
Bo bycie mamą, to czytanie 2 stronicowego artykułu w gazecie przez cały dzień.
Bo bycie mamą, to ciągłe robienie przysiadów - co siądę, to wstać muszę, bo potomek czegoś potrzebuje.
Bo bycie mamą to dziękowanie za pomoc w "umyciu" mokrymi chusteczkami wypucowanych przed chwilką okien.
Bo bycie mamą to gotowanie ulubionego dania z 38 stopniową gorączką.
Bo bycie mamą to wstawanie w nocy, gdy męczy zły sen.
Bo bycie mamą to siedzenie przy łóżku chorego dziecka i modlenie się, by ból i gorączka minęły lub przeszły na mnie.
Bo bycie mamą to posiadanie silnych rąk, by dźwigać zabawki i rowerek, którym jechanie już się znudziło, na najdalszy plac zabaw.
Bo bycie mamą to opowiadanie radosnej bajki z uśmiechem na twarzy, kiedy wszystko w środku płacze.
Ale bycie mamą to też łzy wzruszenia na przedszkolnym przedstawieniu.
To lekcja cieszenia się z małych rzeczy.
To nauka, że cokolwiek robię, powinnam to robić całą sobą, jakby od tego zależały losy świata.
To uścisk małych rączek na szyi i ciche "kocham cię mamusiu, jesteś najwspanialsza".
To świadomość, że jest obok Ciebie Ktoś, komu jesteś tak bardzo potrzebna......