Minęły całe wieki od mojego ostatniego wpisu z tego cyklu. Otrzymałam od Was mnóstwo pytań w sprawie kosmetyków naturalnych, które pojawiały się u mnie na Instagramie. Wypróbowałam przez ten czas naprawdę parę, moim zdaniem, ciekawych i wartych uwagi kosmetyków, więc dzielę się z Wami moimi odkryciami. Mam nadzieję, że znajdziecie tutaj coś dla siebie.


1.  Płyn micelarny Resibo - miałam od nich krem, olejek do demakijażu (oba produkty rewelacyjne!) i teraz właśnie zużywam drugie opakowanie płynu micelarnego. Ja zmywam nim resztki makijażu wieczorem, by moja skóra była dobrze oczyszczona oraz rano by pozbyć się pozostałości po kremach stosowanych na noc. Ten płyn spełnia swoje zadanie w 100%. Produkt daje duże odświeżenie i rześkość, dodatkowo wycisza niedoskonałości, działa kojąco i antybakteryjnie. Lubię go za to, że nie wysusza skóry i nie podrażnia oczu, no i za fajną aplikację, bo lubię produkty z atomizerem. Wielkie tak!


Płyn z całą pewnością znajdziecie w Eco and well :)

 
2. Maseczka do twarzy la Noce od Chic Chiq - o ten produkt dostałam lawinę pytań i w tym zestawieniu decydowanie nie mogło go zabraknąć. To mój maseczkowy hit! Ja ogólnie nie lubię maseczek, a już tych, które muszę sama przygotować, raczej nie kupuję, bo koniec końców używam dwa razy, a potem zazwyczaj oddaję. Przypadkiem na Instagramie natrafiłam na Chic Chiq, zaczęłam czytać o tych produktach, o historii powstania marki, o tym że to linia kosmetyków inspirowanych Ajurwedą, skusiłam się i zamówiłam na próbę  trzy produkty - jeden pełnowartościowy oraz dwie saszetki i z ręką na sercu Wam tu piszę, że przepadłam. Są rewelacyjne!!!! Jedne z lepszych kosmetyków, które do tej pory używałam. To jedyna maseczka, którą stosuję regularnie. Świetnie oczyszcza skórę, odżywia i nawilża, mam wrażenie, że tak dogłębnie. Skóra twarzy i szyi jest taka rozjaśniona, witalna. Aż brakuje mi słów, by opisać jej wspaniałość :)


Zajrzyjcie koniecznie na ich stronę o TU.  


3. Masło do ciała daleki świat od MydłoStacji - nie wiem czy macie takie swoje ulubione marki, że już na etapie zamówienia wiecie, że to będzie hit? Ja mam tak właśnie z produktami od MydłoStacji. Miłością bezgraniczną kocham ich masło rozmaryn i grejpfrut, a teraz także o nazwie daleki świat. No obłędny jest! Masło jest dość zbite, ale pod wpływem ciepła dłoni przybiera płynną postać, dzięki czemu lepiej się go aplikuje. Radzi sobie idealnie z moją szorstką skórą w zimie. Dobrze się wchłania, a skóra jest po nim przyjemnie nawilżona na długie godziny. Pozostawia lekki filtr, który chroni skórę przed nadmiernym odparowywaniem wody. Składa się z nierafinowanego masła shea, oleju migdałowego, oleju jojoba, olejków eterycznych z mandarynki i may chang - taki koktajl świetnie odżywia skórę. No lubię bardzo!


 To masło, jak i inne produkty tej marki, można kupić bezpośrednio u nich na stronie, o TU


4. Serum odżywczo-odmładzające marki Clochee - tym kosmetykiem zachwycałam się już wcześniej na blogu i nadal podtrzymuję opinię, że jest rewelacyjny. Niestety już dawno jestem w gronie tych 35+, przykro trochę, ale co tam, trzeba poprawić koronę, stosować serum i żyć dalej. Produkt szybko się wchłania, jest mega nawilżający, odżywczy, a skóra po nim odzyskuje młodzieńczą świeżość i gładkość. Serum ma za zadanie uelastycznić i ujędrnić skórę i faktycznie coś w tym jest! Ta skondensowana dawka substancji aktywnych ma postać lekkiej kremowej emulsji, nie wodnistej, która super się rozprowadza. Zapach ma przyjemny, podoba mi się, jak i całe serum zresztą. 


Do kupienia w Eco and well o TU


5. Body scrub od Full Mellow - tak, to jest cudo! Rewelacyjnie rozprawia się z martwym naskórkiem, pewnie za sprawą zmielonych łupinek migdałów zatopionych w organicznym puszystym mydle z dodatkiem masła Shea. Skóra jest po nim miękka, delikatna, aksamitnie gładka, no dopieszczona w każdym calu. Urzekł mnie też zapach, który utrzymuje się mega długo na skórze. Peeling pobudza krążenie, ujędrnia i nawilża ciało za jednym zamachem. Polecam z czystym sumieniem, będziecie zachwyceni. Przy zamówieniu koniecznie dorzućcie kule do kąpieli, są fantastyczne!!! My mamy niebieską i mój Syn jest wniebowzięty, z każdym dniem bardziej, bo odkrył, że w środku kula ma inne kolory. Kąpiel bez kuli nie jest już taka fajna :) Kula w wodzie musuje i uwalnia dobroczynne olejki: kokosowy, ze słodkich migdałów i awokado, które świetnie nawilżają i odżywiają skórę.


Ja zamawiałam je przez stronę na Facebooku, ale znalazłam ich produkty też TUTAJ



6. Galaretka do mycia marki Nacomi - ja uwielbiam ich produkty, zresztą moja przygoda z kosmetykami naturalnymi zaczęła się właśnie od tej firmy. Wypróbowałam już sporo ich produktów i za każdym razem jak jestem np. w Hebe zerkam na półkę, gdzie stoją, sprawdzam czego jeszcze nie wypróbowałam i wrzucam do koszyka. Galaretkę używam jak mydła. Ma kilka wariantów zapachowych, ja mam akurat makaroniki mango. Pachnie bosko, bardzo świeżo, no aż żałuję, że nie możecie powąchać. Zawiera ona łagodne substancje myjące oraz aloes i D-panthenol, dzięki czemu skóra nie jest przesuszona. Galaretka nie pieni się zbyt mocno, ale pozostawia skórę natłuszczoną zapewne za sprawą gliceryny w składzie. Taka odmiana :)


Można ją kupić stacjonarnie, ale też bezpośrednio na stronie Nacomi, o TU

To jak, decydujecie się na coś? Dajcie mi koniecznie znać!!!




Obsługiwane przez usługę Blogger.