Hity listopada

/
3 Comments

Wiem, że już mocno zaawansowany grudzień, ale ja jeszcze podrzucam listopadowe hity. Ten jedenasty miesiąc roku szybko mi śmignął. Miałam względem niego pewne plany, miał bowiem przynieść spokój i wytchnienie podczas długich wieczorów. Miałam napawać się leżeniem na kanapie pod kocykiem, raczyć się ciepłymi herbatami w oświetlonym pachnącymi świeczkami salonie, a czas miał płynąć wolno. Coś jednak nie do końca poszło po mojej myśli. Było tysiąc spraw do załatwienia i ogarnięcia jak na matkę pracująca przystało. Luzowanie zostawiłam więc na później, chociaż nie wiem kiedy to właściwie jest. Nie obyło się jednak w tym listopadzie bez kilku wow, o których piszę poniżej. Kto ciekawy, to zapraszam!

KOSMETYKI


Listopad przyniósł ze sobą kilka bardzo ciekawych kosmetycznych nowinek i zachwytów. Jednym z nich okazały się kosmetyki od Yumi. Tę polską markę odkryłam dzięki przepięknym opakowaniom, które zwróciły moją uwagę na Instagramie. Trochę się jej przyglądałam, ale kiedy zobaczyłam ich produkty w mojej osiedlowej drogerii, kupiłam na próbę dwa produkty, a kolejnego dnia jeszcze dwa. Mam więc balsam, krem i mydło do rąk oraz żel pod prysznic. Bardzo lubię kosmetyki, które w swoim składzie mają sok z aloesu (nie puder!), który cudownie łagodzi, uspokaja, regeneruje i działa przeciwzapalnie. Od dawna zawsze mam tubkę czystego aloesu, w ogóle uważam że to niezbędnik w każdym domu. Kosmetyki od Yumi to świetne ultralekkie produkty, ale bardzo skuteczne w swoim działaniu. Brakowało mi takich właśnie kosmetyków. Nie zawsze mam bowiem czas na tłuste smarowidła, które trochę potrzebują, żeby się wchłonąć. A ten aromatyczny balsam i krem do rąk błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia lepiącej powłoki. To swoisty koktajl odżywczy i nawilżający dla skóry. Mydło nie wysusza skóry rąk. Yumi ma trzy linie zapachowe: aloes, arbuz i ananas, a każda z nich cudownie, soczyście pachnie. Ja rozkochałam się bez pamięci w tych kosmetykach.


Serum do twarzy Esteticus napięcie i wzmocnienie naczynek od Basiclab to mój prawdziwy przyjaciel w walce z przebarwieniami i cerą naczynkową. Używam tego kosmetyku już dłuższy czas i widzę realne zmiany na buźce. Przede wszystkim koloryt skóry został wyrównany, zapewne za sprawą witaminy C (10% stężenie witaminy C w składzie serum). Wszelkie zaczerwienienia znikają i nie pojawiają się nowe. Serum idealnie współpracuje z innymi kosmetykami, w tym z kremem na noc i na dzień. Skóra twarzy jest dobrze nawilżona i odżywiona, taka zadbana i dopieszczona. Konsystencja serum jest płynna, lekko olejowa, łatwo się rozprowadza, wchłania, skóra dosłownie pije serum, czuć jak wnika w skórę. Świetnej jakości produkt, super wydajny, do tego w bardzo przystępnej cenie. Ja zachwycam się nim codziennie. Ciekawa jestem teraz ich serum z retinolem, to pewnie mistrzostwo. Kosmetyki Basiclab można kupić w drogeriach internetowych lub np.w Super-pharm.

KSIĄŻKA


Dla odmiany pomiędzy powieściami, thrillerami czy kryminałami lubię poczytać książki popularnonaukowe czy dotyczące rozwoju osobistego, a to jedna z nich. Książkę "Niewidzialna obrona. Przełomowe odkrycia dotyczące układu immunologicznego" to ciekawa podróż po ludzkim ciele. Dzięki książce możemy się zapoznać z najnowszymi odkryciami naukowymi o naszym układzie odpornościowym, który jest jednym z najbardziej skomplikowanych układów w naszym ciele, odpowiedzialnym za sen, nastrój, odżywianie, sprawność fizyczną czy nawet starzenie się. Układ immunologiczny odpowiadający za kondycję naszego organizmu nieustannie pracuje, walczy z bakteriami, wirusami, toksynami, ochrania nasz organizm, ale warto też wiedzieć, że może stać się też naszym wrogiem i doprowadzić do rozwinięcia się chorób autoimmunologicznych. Książka otwiera oczy na wiele spraw związanych z naszym zdrowiem. Poczytamy o gorączce, stresie, alergiach, śnie. To bardzo przyjemna pozycja pozwalająca poznać nasz organizm, zrozumieć, że odporność to nie tylko łykanie rutinoscorbinu.

SERIAL


Ostatnio mało oglądamy, ale kiedy pojawiła się druga seria The Sinner to obejrzeliśmy w kilka wieczorów. Serial mocno wciągnął nas od pierwszego odcinka i trzymał w napięciu właściwie do ostatniego. Drugi sezon to całkiem inna historia. Osobą łączącą jest detektyw Harry Ambrose, który prowadzi śledztwo tym razem w sprawie mocno kontrowersyjnej - podwójnego morderstwa dokonanego przez 13 letniego chłopca wychowanego w komunie, lokalnej sekcie. Sprawa rozgrywa się w rodzinnym miasteczku detektywa, gdzie on sam przeżył trudne chwile, więc jest dla niego tym bardziej emocjonująca, angażuje się w nią bez reszty. Ten sezon ma równie niepokojący i tajemniczy klimat, co poprzedni.

FILM


Zwiastun filmu wyświetlił mi się gdzieś przypadkowo w internecie. Zobaczyłam, że główną rolę gra  w nim Scarlett Johansson, którą bardzo lubię, więc w sobotni wieczór obejrzałam tę słodkogorzką historię o rozpadzie małżeństwa dwojga utalentowanych artystycznie ludzi w momencie, kiedy otwiera się przed nimi droga kariery. Film jest inspirowany tematyką rozwodową, trudną i bolesną, pokazującą jak dobrzy ludzie potrafią w takich okolicznościach być wobec siebie okrutni, robić rzeczy, którymi sami gardzą. Najważniejsze jest jednak to, że potrafią się w porę zreflektować, co daje pewną nadzieję, że istnieje dobra droga wyjścia z rozwodu. Dla mnie mistrzowską sceną była scena kłótni dwojga głównych bohaterów. Oglądając "Historię małżeńską" płakałam, ale też szczerze się śmiałam. Zdecydowanie polecam. 

BOMBKI


Zdjęcie może bardziej grudniowe, niż listopadowe, ale to właśnie w listopadzie robiliśmy ozdoby na choinkę. Tym razem robiliśmy drewniane "bombki" jak na zdjęciu powyżej. Zamówiłam przez internet drewniane kulki i nawlekaliśmy je na sznurek jutowy. Kulki są w różnych rozmiarach, więc kombinacji całe mnóstwo. Świetna sprawa na wspólne spędzenie czasu, odstresowanie czy ćwiczenie motoryki małej. 


Zobacz także:

3 komentarze:

  1. Hej, właśnie tu wpadłam i muszę Ci powiedzieć, że robisz świetne zdjęcia. Co do opisywanej przez Ciebie książki, to jeszcze nie miałam przyjemności jej czytać, ale zdecydowanie zamierzam. Lubię się dowiadywać nowych rzeczy, zmieniać poglądy, a przecież nie ma łatwiejszej drogi, niż popularnonaukowe książki. Ja czekam na wydanie Ikon Ewoulucji od Wellsa. Wydawnictwo Enarche już zapowiedziało premierę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosmetyki wiadomo super, ale to jakie ty zdjęcia robisz to największe na mnie wrażenie zrobiło

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki po prostu uwielbiam i to najlepiej takie tradycyjne wydania. Dużo czytam szczególnie na temat ewolucji i śledzę twórczość Michael J. Behe, amerykańskiego biochemika i autor książki „Granica ewolucji”. Będę chciała nawet uczestniczyć w Webinarium z jego udziałem, które wkrótce się odbędzie https://granicaewolucji.pl/ . Aż szkoda byłoby nie skorzystać z możliwości jego wysłuchania i uczestniczenia w dyskusji.

    OdpowiedzUsuń

i co o tym myślisz?

Obsługiwane przez usługę Blogger.