Mam wrażenie, że dopiero był pierwszy września i w galowym stroju maszerowaliśmy na rozpoczęcie roku szkolnego. A tu już końcówka października. Ale na szczęście słoneczna, przynajmniej w chwili, w której piszę ten tekst. Cieszy mnie i poprawia humor taka polska, złota i ciepła jesień. Taka w najpiękniejszym wydaniu. Z babim latem i dywanami usypanymi z kolorowych liści. Kiedy słoneczko rano zagląda do okna zwiastując dobry dzień można bez przeciągania wstawać z łóżka. Wiem, że za chwilkę przyjdzie słota, wiatr i zimno, ale póki jest słonko, trzeba się nim cieszyć, bo przez kolejne miesiące będziemy się zmagać z jego deficytem. Ale nie tylko słonko napawało mnie dobrą energią i dawało sporo frajdy w październiku. Było coś jeszcze, o tym poniżej :)


Wyprawy do lasu 



Ostatnio na Instagramie przeczytałam, że las to stan umysłu i chyba coś w tym jest :) Uwielbiam nasze wędrówki po lesie, włuczenie się bez konkretnego celu, by pooddychać świeżym powietrzem, pogadać o pierdołach, na które czasem w tygodniu brak czasu czy poodpowiadać na coraz trudniejsze pytania siedmiolatka. Mam sentyment do lasu, być może dlatego, że sama wychowałam się blisko lasu i od małego biegałam po lesie z całą bandą dzieciaków czy zbierałam grzyby z tatem. Jakiś czas temu Alexander wymyślił "survivalową" wyprawę do lasu, zapakował plecak, a potem robiliśmy narzędzia z tego co znaleźliśmy, a ostatnio byliśmy tylko pooglądać jesienny las w ramach odpoczynku i odzyskania sił po chorobie. Bo las, proszę Państwa, jest dobry dla ciała i dla duszy. Warto zażywać takich "kąpieli lasu", jak mówią Japończycy.


Kosmetyki


Ten kto zagląda do mnie na bloga czy Instagram wie, że kosmetyki naturalne kocham miłością wielką. Ciągle wyszukuję i testuję nowe produkty, bo bardzo to lubię. Jakiś czas temu odkryłam firmę kosmetyków z naturalnymi składami, które robione są w okolicach Lublina, czyli miejsca, gdzie obecnie mieszkam. Markę Republika Mydła odkryłam zupełnym przypadkiem w internecie, kiedy szukałam hydrolatu. Zachwalam sobie od nich peeling cukrowo-solny o zapachu pomarańczy, cytryny i rozmarynu. Super trze, pobudzając krążenie i złuszczając martwy naskórek, wygładza skórę i jest mocno energetyzujący oraz odświeżający. Kompozycja zapachowa olejków eterycznych zamkniętych w szklanym słoiku daje niezłego kopa. Skóra jest po nim fajnie natłuszczona i nie potrzebuje już balsamu, za sprawą masła shea i olei. Jest naprawdę świetny. Znajdziecie go TU.


Drugi produkt to skoncentrowany hydorlat z owoców rokitnika. To mój osobisty hit. Hydrolaty uwielbiam i stosuję od lat, a ten z rokitnika jest wspaniały. Cudownie uspokaja skórę, gdy pojawiają się na niej niespodzianki i podrażnienia, działa kojąco. Duże stężenie, taka bomba, witaminy C dobrze radzi sobie z moją naczynkową skórą. Ja spryskuję nim twarz, a następnie lekko wklepuję, czasem psikam wacik wielorazowy i przemywam twarz, często też używam go, kiedy robię maseczki. Hydrolat odżywia, regeneruje, uelastycznia, napina moją skórę. Re-we-la-cja! Znajdziecie go TUTAJ.


Kto powiedział, że kosmetyki naturalne nie mogą być w wersji glamour? Ano nikt! Ja w październiku, dzięki koleżance, na takie właśnie produkty trafiłam. Zmówiłam sobie, na spróbowanie, peeling i masło do ciała. Zanim jednak je zamówiłam poczytałam o tych rozświetlających drobinkach zawartych w kosmetykach. To biodegradowalny brokat, który jest wolny od tworzyw sztucznych, a jego bazą jest materiał pochodzenia roślinnego. No super sprawa, zwłaszcza że niebawem zabawy andrzejkowe, potem sylwester i karnawał. Co do samych kosmetyków, to peeling, który ma w składzie drobinki cukru, fajnie wygładza skórę i nawilża, balsam jest dość mocno zbity, a po rozsmarowaniu nadaje skórze subtelną poświatę, natłuszcza i nawilża ją pozostawiając pięknie pachnącą przez dłuższy czas. Oczywiście oba kosmetyki mają naturalne składy. Po więcej odsyłam was do Body Glitter, bo mowa o ich produktach. Jak dla mnie bomba!

Jedzenie


Wraz z nastaniem jesieni wróciłam do robienia i jedzenia granoli. Oboje z mężem uwielbiamy, Alex wprawdzie trochę mniej, ale czasem i On lubi sobie osłodzić poranek. Moja granola jest banalnie prosta. Mieszam płatki owsiane, orzechy, rodzynki, żurawinę, sezam czy suszone banany (w zależności, co akurat mam w domu), miód wraz z olejem kokosowym i musem kokosowym lekko podgrzewam, a potem łączę z suchymi składnikami. Wysypuję na blachę, wkładam do nagrzanego piekarnika na około 12-15 (max) minut, potem studzę, kruszę i gotowe! Jak ktoś chciałby dokładny przepis, zapraszam do kontaktu, z chęcią podam. 

Książka


Tę książkę ktoś w bardzo interesujący sposób polecał na Instagramie i chociaż ja niezbyt często sięgam po poradniki, ten tytuł wydał mi się jednak bardzo interesujący, a cytat: "Kto nie ma oparcia w samym sobie, nie znajdzie go też w świecie zewnętrznym" już totalnie do mnie przemówił. Poczytałam trochę o książce i  sobie zamówiłam. Książka dostarcza sporej wiedzy na temat naszych reakcji na różne sytuacje w dorosłym życiu, zawiera sporo cennych rad, ale jest też jakby zeszytem ćwiczeń pomagającym odkryć dziecko słońca (pozytywne doświadczenia i emocje dające zdrowe poczucie naszej wartości) i dziecko cienia (negatywne doświadczenia i emocje, nasza słaba część), zrozumieć ich wzajemne zależności i doprowadzić do ich wzajemnej współpracy. Autorka pokazuje jak wielki wpływ na nasze zachowanie ma to, co dobrego (czyli pozytywne doświadczenia) i złego (zmartwienia, lęki, strach, nieszczęścia) wydarzyło się w naszym dzieciństwie, jaki wpływ mieli na nas rodzice, środowisko, w którym wzrastaliśmy czy to, co wówczas usłyszeliśmy. Książka pomaga rozpocząć wartościową pracę nad samym sobą, dostrzec pewne schematy myślowe, które kierują naszym życie. A jak je odkryjemy, mamy szansę je zmienić, uleczyć, wyjść z nich, w czym zdecydowanie pomoże nam ta właśnie książka. Dzięki niej lepiej się poznamy i zrozumiemy. Warto  więc poświęcić czas na jej przeczytanie i przerobienie. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Otwarte. Bardzo polecam!


Serial


Co tu dużo pisać, serial trzeba zobaczyć. My obejrzeliśmy chyba we wrześniu, ale zapomniałam wcześniej polecić, to polecam teraz. "Czarnobyl" to brytyjsko-amerykański serial, który można obejrzeć na HBO, pokazujący katastrofę w elektrowni jądrowej. Słowem piekło na ziemi, ludzkie dramaty, bezmyślność, bezradność, zaniedbania i zakłamanie sowieckiego aparatu partyjnego, który totalnie nie liczył się z istnieniami ludzkimi. Świetna gra aktorska, pełna grozy muzyka i fantastyczna scenografia, to niewątpliwie plusy serialu. Kto jeszcze nie obejrzał, niech nadrabia.

Tajemniczy płyn Ania


Nie wiem czy u Was też wraz z nastaniem jesieni i zimy, zakładaniem rajstop, swetrów, szalików, czapek wszystko zaczyna się elektryzować? U mnie było tak zawsze, dopóki koleżanki z pracy nie powiedziały mi o pewnym płynie antyelektrostatycznym, który w magiczny sposób zapobiega tego typu problemom. Znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I pomyśleć, że problem rozwiązał płyn za 6 zł, który można kupić w drogeriach czy w kioskach. Podobno ułatwia też prasowanie i usuwanie sierści zwierzęcej. Znacie ten produkt?
Obsługiwane przez usługę Blogger.