W okresie około świątecznym udało mi się znaleźć zaskakująco dużo czasu na czytanie książek. Przekrój ich był naprawdę różny. Mknęłam przez thrillery, książki rozwojowe, na lekkich powieściach skończywszy. Jedną z przeczytanych w tym okresie książek była powieść obyczajowa "Chłopiec pochłania wszechświat" Trenta Daltona, która zrobiła na mnie spore wrażenie. 

Otóż książka opowiada o losach australijskiego chłopca mieszkającego na przedmieściach Queensland w Brisbane o imieniu Eli Bell, który wychowuje się w bardzo trudnej, dysfunkcyjnej rodzinie. Matka chłopca jest narkomanką, ojciec jest praktycznie nieobecny, ojczym trudni się handlowaniem narkotykami. Jest też bardzo uzdolniony, ale niemy, o rok starszy brat August zwany Gusem. Chłopiec stracił mowę po rozstaniu rodziców. Bracia bardzo się wspierają, a Eli jest tłumaczem dla Gusa w kontaktach ze światem.

W życiu Eliego Bella jest jeszcze jedna bardzo ważna osoba. Jest nią recydywista i weteran ucieczek z więzienia Boggo Road Goal Arthur "Slim" Holliday zwany także Houdinim z Boggo Road. To on dostrzegł wyjątkowość chłopca, jego jak mówił starą duszę, namówił do pisania listów do osadzonych w więzieniu tłumacząc jakie to dla więźniów ważne. Dzięki temu Eli poznał swojego przyjaciela Alexa.

Eli to bardzo wrażliwy i uważny chłopiec, ponad wszystko kochający swoją rodzinę, naiwnie wręcz wierzący w ludzi i w dobro, którego usilnie szuka. Ma swoje plany i marzenia, które stara się realizować. Mimo trudnego dzieciństwa i udaje mu się cieszyć życiem.

Debiutancka książka Tranta Daltona to opowieść o braterskiej miłości, niezwykłej przyjaźni, o pogodzie ducha, mimo licznych przeciwności losu, o tym że warto mieć cele i marzenia i dążyć do ich realizacji, nie można się poddawać. Książka też uzmysławia nam Czytelnikom że często pozory naprawdę mylą, a nasze sądy wydane jedynie na ich podstawie bywają krzywdzące.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska i można ją kupić TU.

Obsługiwane przez usługę Blogger.