Kryminały i thrillery rządzą u mnie bez dwóch zdań. Kiedyś nie sądziłam, że taka literatura będzie moją ulubioną, a dzisiaj zaczytuję się w tych książkach. Ostatnio przeczytałam naprawdę ciekawy i bardzo wciągający kryminał. To pierwsza książka Ryszarda Ćwirleja, którą przeczytałam. Skusiłam się na nią, bo mój wzrok przykuła okładka książki, ale po przeczytaniu stwierdzam, że "Jedyne wyjcie" to naprawdę kawał dobrej literatury angażującej czytelniczo.

To rasowy, świetnie skonstruowany kryminał, taki który wciąga i zaciekawia od pierwszych stron, trzyma w napięciu do samego końca i podsyca ciekawość z każdym kolejnym rozdziałem. Książka opowiada historię ambitnej, zdolnej, bardzo inteligentnej i bezkompromisowej posterunkowej Anety Nowak, pracującej w podpoznańskiej komendzie, której udaje się rozwiązywać bardzo skomplikowane sprawy.

Tym razem kobieta trafia przypadkowo na ślad porwanego siedemnastoletniego syna biznesmena. Dzięki niej udaje się rodzicom odzyskać chłopca bez okupu. Kiedy policja przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że porywaczy nie ma już z chłopakiem.

To jednak nie jedyna sprawa, która zaprząta głowę młodej policjantki. Zainteresowała ją także sprawa znikania młodych kobiet, w tym jej szkolnej koleżanki, która według Nowak, nie mogłaby tak z własnej woli opuścić swojej rodziny. Czy te zgoła różne sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Czy policjantce uda się je rozwikłać? Czy prawda wyjdzie na jaw?

Książka ma 500 stron, ale czyta się ją bardzo szybko, nie dłuży się, bo ciągle coś się dzieje, akcja jest niebywale dynamiczna dzięki wielowątkowej intrydze kryminalnej. Każdy rozdział zaczyna się od dialogów prowadzonych na komunikatorze, które powodują dreszczyk niepokoju, co według mnie jest fajnym zabiegiem. Dodatkowe plusy za błyskotliwe dialogi i poczucie humoru oraz interesujące postaci. Polecam!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza i jest do kupienia TU
Obsługiwane przez usługę Blogger.