Lubię marzec. Chociażby dlatego, że to miesiąc moich urodzin. I urodzin mojej Mamy. I może też dlatego, że to miesiąc, w którym przychodzi wiosna. Wprawdzie w tym roku tylko w kalendarzu, ale cieplejsze dni coraz bliżej. I tego się trzymajmy! A tymczasem pokażę Wam, co wpadło mi w marcu w oko.

1. Niedawno na Instagramie (o TU) zapytałam czy lubicie i czy polecacie jakieś kryminały, bo ja ostatnio jestem bardzo na tak, chociaż nigdy nie sądziłam, że taka literatura mnie zainteresuje. Dostałam sporo poleceń ciekawych książek i z całą pewnością wiele z nich przeczytam. W zamian chciałabym polecić rasowy kryminał z elementami literatury kobiecej. To trzecia część trylogii Joanny Opiat-Bojarskiej "To koniec, Anno". Tak bardzo mnie wciągnęła, że mam już dwie pozostałe części i nie mogę się doczekać, kiedy je przeczytam. Książka opowiada o śledczej Annie Rogozińskiej, która po traumatycznych przeżyciach wraca do pracy, gdzie napotyka sporo trudności. Otrzymuje nowe zadanie, które ma polegać na nagraniu dokumentu dotyczącego pracy ratowników medycznych. Kiedy rozpoczyna pracę, zaczynają pojawiać się fałszywe alarmy o podłożonych bombach. To jednak nie wszystko, bo z więzienia, podobno by ją ostrzec, nawiązuje z nią kontakt Kapelusznik. Czy to wynik troski czy może ktoś próbuje wciągnąć ją w nieuczciwą grę? Czy informacje przekazane przez osadzonego w Zakładzie Karnym okażą się prawdziwe? Świetna książka, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Kiedy już nam się wydaje, że łączymy w całość wszystkie elementy układanki, autorka daje nam solidnego pstryczka w nos. Poza tym, tak dokładnie odzwierciedla opisywaną rzeczywistość, że czytelnik ma wrażenie, że jest uczestnikiem wydarzeń. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego i można ją kupić TU.

2. Eat Pretty Jolene Hart to kolejna książka, do której często sięgałam w marcu. Kupiłam ją pod wpływam Instagramu, ale warto było. Autorka radzi, by opróżnić szafę pełną chemicznych kosmetyków, co już dawno zrobiłam, ale też by zadbać o to, co ma się w lodówce. Podpowiada, że warto jeść orzechy włoskie, botwinkę, pietruszkę, kiedy marzymy o pięknych włosach, a awokado, bataty, marchew zapewnią nam piękną cerę. Bardzo spodobał mi się pomysł wprowadzenia rozdziałów związanych z porami roku,  w których królują sezonowo dostępne produkty. Książkę kupiłam w dobrej cenie w księgarni internetowej niePRZECZYTANE.PL

3. W marcu moje serce całkowicie skradł odżywczy peeling cukrowy - mango (TU). Kupiłam kolejne opakowanie i z całą pewnością szybko mi się nie znudzi. Zapach jest obłędny. Uwielbiam peelingi, a ten obecnie jest moim faworytem. W swoim składzie ma masło shea, które natłuszcza skórę, uelastycznia ją i regeneruje, a dodatkowo działa łagodząco. Pestki malin mają natomiast ściągać, oczyszczać skórę, ale także stymulować samoregenerację naskórka, co daje efekt jędrności, gładkości i odświeżenia. Jego konsystencja jest dość gęsta, zbita, ale dobrze się rozprowadza. Zachwyciło mnie to, że zawarte w nim drobiny porządnie ścierają martwy naskórek. Po użyciu peelingu również dłonie są w świetnej kondycji. Kosmetyk jest naturalny, opakowanie jest ekologiczne, ale to nie wszystko, bo nie wiem czy wiecie, że wyprodukowała go polska marka Clochee pochodząca ze Szczecina, założona przed dwie koleżanki: Darię oraz Justynę. Super, czego chcieć więcej, polecam!

4. Pozostając w klimacie kosmetyków, chciałabym pokazać mydła, z którymi ostatnio bardzo mi po drodze. To produkty od Pani Mydełko. Możecie je podejrzeć TU, TU i TU. W domu mam lawendowe i z koziego mleka. Oba są warte uwagi. Ja całkowicie porzuciłam drogeryjne mydła na rzeczy naturalnych i tymi jestem zachwycona. Bardzo ładnie, delikatnie pachną, tworzą gęstą, kremową pianę i pozostawiają skórę dobrze nawilżoną. Dzięki nim unikniemy paskudnego uczucia ściągnięcia. Przyznam szczerze, że aż żal mi było ich używać, bo oprócz tego, że rewelacyjnie działają na skórę, pięknie się prezentują. To takie małe dzieła sztuki. Ja używam ich również do mycia mojego dziecka (zwłaszcza mydła z koziego mleka), bo dzięki nim Jego skóra nie jest przesuszona i nie muszę stosować żadnych oliwek czy balsamów. Jak dla mnie bomba!

5. Jesteśmy w trakcie zmian w pokoju Alexa, więc ciągle poszukuję inspiracji. W marcu trafiłam na świetne miejsce w sieci z mnóstwem ciekawych produktów do wystroju pokoju małego odkrywcy. To The Bears. Mamy stamtąd świetną matę droga (TU), ale planuję jeszcze dokupić np. półki, chociażby taką batmanową, bo mam w domu fana Batmana czy wieszaki TEN (ale byłaby radość!) lub TEN. Zajrzyjcie, może coś ciekawego wypatrzycie!

6. Gra z ilustracjami Andrzeja Mleczki - Gierki małżeńskie. Kupiliśmy ją kiedyś na promocji i strasznie nam się spodobała. Do tej pory graliśmy tylko we dwójkę, ale już nie mogę się doczekać, kiedy zagramy w szerszym gronie. Świetna zabawa i trochę taki sprawdzian dla par. A Wy macie swoje ulubione gry? Chętnie się zapoznam. Znalazłam w dobrej cenie w Smarkacz.pl

7. A teraz jeszcze dwie rzeczy, którymi w marcu się zachwycałam i ciągle się na nie czaję. To pasek do aparatu z gobelinu i skóry (TU). Strasznie podobają mi się wzory i myślę, że idealnie będą pasować do mojego aparatu. Czyż nie są piękne?

8. Uwielbiam jak coś mi dynda na nadgarstku. Czasem jest to jakiś sznurek, czasem masywna bransoletka, a innym razem zegarek. Teraz choruję na cudeńka od Animal Kingdom (TU). Ciekawe, delikatne wzory, to jest to!




 
Obsługiwane przez usługę Blogger.