Kilka lat temu jednymi z moich ulubionych książek były powieści dotyczące tematyki drugiej wojny światowej. Pamiętam, że zaczytywałam się w nich totalnie. W pewnym jednak momencie poczułam przesyt i skupiłam się na powieściach obyczajowych, książkach rozwojowych, potem thrillerach i kryminałach. Za sprawą książki "Klucz Sary" Tatiany de Rosnay, która mnie mocno poruszyła, wróciło do mnie wzmożone zainteresowanie lekturami, których historia osadzona jest w okresie II wojny światowej, i które opowiadają o prawdziwych wydarzeniach. 

Rok 1942. Francja. Paryski stadion kolarski Vél’ d’Hiv. Dziesięcioletnia Sara wraz z rodziną, tak jak i inni Żydzi, pewnej lipcowej nocy zostaje wyrwana ze snu i wywieziona na stadion, a następnie do Auschwitz. To pokłosie tego, jak francuski rząd podczas okupacji pomagał Niemcom w eliminowaniu Żydów. Myśli małej dziewczynki skupiają się wówczas na jednym. Chce uratować swojego malutkiego czteroletniego braciszka. Postanawia więc zamknąć go w tajnym schowku za ścianą obiecując mu, że niebawem znów będą razem. Zostawia go tylko na chwilkę. Nie ma jednak wiedzy, ani przypuszczania, że tak się nie stanie, bo jej życie potoczy się zupełnie inaczej, dramatycznie.  

Pięćdziesiąt lat później amerykańska dziennikarka Julii Jarmond pisze artykuł o tych wydarzeniach. Kobieta za wszelką cenę stara się dociec prawdy, chce poznać historię Sary i jej rodziny, pragnie aby te tragiczne wydarzenia ujrzały światło dzienne i chce uchronić je od zapomnienia. Rozpytuje więc ludzi, którzy pamiętają tamte czasy i wydarzenia. Kobieta przy okazji odkrywa, że rodzina jej męża, który jest Francuzem, ma powiązania z rodziną Sary. Julia w swoich dociekaniach jest bardzo uparta i drąży temat, początkowo nie zdając sobie sprawy, że stąpa po cienki gruncie. Dotarcie do prawdy może ją wiele kosztować.  
 
"Klucz Sary" to taka książka, wobec której nie można przejść obojętnie. Wywołuje mnóstwo emocji, rozdziera serce, sprawia że po policzkach płynie niejedna łza. Nie jest to łatwa lektura, bo pokazuje ogrom ludzkiego cierpienia i okrucieństwo jednego człowieka względem drugiego. Autorka dodatkowo ma zdolność pisania w sposób niebywale przejmujący. Mimo że przeczytałam książkę kilka dni temu, to historia w niej opisana ciągle jest we mnie żywa, zapadła mi mocno w pamięć i spowodowała że zaczęłam szukać informacji na temat tej smutnej prawdy historycznej, która rozegrała się na Vél’ d’Hiv. Cieszę się ogromnie, że to dzięki Tatianie de Rosnay poznałam haniebną historię Velodrome. 

Zdecydowanie polecam. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.

"Morderstwo na szlaku" to nie pierwsza książka Jenny Blackhurst, którą przeczytałam. Poprzednie thrillery brytyjskiej autorki bardzo mi się podobały (pisałam o nich tu, tu i tu), więc z przyjemnością sięgnęłam po kolejny. Czy i tym razem książka przypadła mi do gustu? Zapraszam do przeczytania recenzji. 
 
Jenny Blackhurst zabiera nas na malowniczy szlak wycieczkowy West Coast Trail w Kanadzie, którym planuje przejść dziewiętnastoletnia Brytyjka Maise. Dziewczyna podczas wakacji miała udać się na wyprawę z koleżanką, ale ta ją wystawiła. Ostatecznie dziewczyna postanawia nie zmieniać planów i sama udaje się na wycieczkę. Na szlaku spotyka rodzeństwo Ricka oraz Serę, którzy są jej rówieśnikami. Szybko łapią wspólny język i postanawiają razem przemierzyć szlak oglądając przepiękne krajobrazy, a przy tym dobrze się bawiąc. Wszystko układa się świetnie do momentu, gdy młoda turystka przepada bez śladu. Co się z nią stało? Czy właściwa osoba odpowiedzialna za zaginięcie młodej kobiety trafia za kratki? 

Mija dwadzieścia lat. Laura, wydawać by się mogło, wiedzie całkiem spokojne życie. Ma cudownego męża, dwoje udanych dzieci i całkiem dobrze prosperującą własną firmę. Ciągle jednak gdzieś tam z tyłu głowy ma wydarzenia z lipcowej nocy 1999 roku, które przybierają na sile, kiedy okazuje się, że odnaleziono zwłoki w pobliżu kanadyjskiego szlaku. Do tego na wolność wychodzi mężczyzna, któremu przypisano odpowiedzialność za zniknięcie Serafiny, a sama Laura zaczyna otrzymywać tajemnicze przesyłki, czuje się prześladowana. Czy jej skrywany latami sekret wyjdzie na jaw? 

Książkę czyta się z zaciekawieniem, bo autorka zwodzi Czytelnika, często myli tropy, podrzuca kolejne dowody i na jaw co rusz wychodzą skrywane sekrety, które zwyczajnie rzucają na sprawę nowe światło. W zaskakującym finale sprytnie udaje jej się powiązać wszystkie wątki.

Krótkie rozdziały i dwie linie czasowe (lubię takie przeskoki), którymi Jenny Blackhurst sprawnie żongluje, dynamiczna akcja, bo tu ciągle coś się dzieje, interesujące łamigłówki i intrygi, sprawiają że książkę czyta się z przyjemnością i bardzo szybko. Wciągająca historia. 

Książka "Morderstwo na szlaku" ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.

Na początku tego roku przeczytałam przepiękną powieść francuskiej pisarki Valerie Perrin "Życie Violette", o której pisałam TUTAJ, więc kiedy zobaczyłam zapowiedź kolejnej książki autorki na stronie Wydawnictwa Albatros, dosłownie odliczałam dni, kiedy będę mogła ją przeczytać. 

Rok 1986. Trójka przyjaciół Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau chodzą do jednej szkoły podstawowej. Oprócz tego, że wszyscy mają nazwisko na literkę "B" i są w szkole odczytywani jeden po drugim, mocno się ze sobą zżywają. Postanawiają trzymać się razem, nie tylko w szkole, ale i poza nią. Związują się przysięgą krwi i wspólnym marzeniem. Chcą wyrwać się z małej mieściny La Comelle i zamieszkać w Paryżu, a tam poświęcić się muzycznej pasji.

Mija szkoła podstawowa, potem gimnazjum i w końcu liceum, a przyjaźń między nimi nadal trwa, nigdy się ze sobą nie nudzą, wspierają się i wiedzą o sobie wszystko. Jesteśmy świadkami ich dorastania, młodzieńczych miłostek, wzlotów i upadków, przyglądamy się jak silna łączy ich więź, czasem po cichu zazdroszcząc. Aż do pewnego dnia, po którym już nigdy nie będzie jak kiedyś....

Rok 2017. Nina Beau wyrosła na zaradną młodą kobietę, która chce uporządkować swoje życie. Adrien Bobin to artysta, który wiedzie samotne życie, gdzieś na dalekiej francuskiej wsi. Étienne Beaulieu został policjantem odnoszącym znaczne zawodowe sukcesy. Ożenił się, spłodził syna i wraz z rodziną mieszka w pięknym domu. Cała trójka jednak próbuje rozprawić się z przeszłością, zwłaszcza że właśnie wyłowiono z jeziora wrak auta. Sprawę na bieżąco śledzi dziennikarka Virgine, która dawno temu znała całą trójkę przyjaciół. Co takiego wydarzyło się w przeszłości i co łączy trójkę przyjaciół z wypadkiem sprzed lat poznacie czytając "Cudowne lata". 

Dla mnie osobiście jest to powieść magnetyczna, hipnotyzująca, magiczna. Pisana przepiekanym, plastycznym językiem, który sprawił, że miałam wrażenie, że jestem w centrum wydarzeń. Niemalże czułam te zapachy, widziałam to burgundzkie miasteczko La Comelle, udzieliły mi się emocje głównych bohaterów. Czytanie książki to taki swoisty, sentymentalny powrót do czasów dzieciństwa i dorastania. 

Historia opisana w książce jest niezwykle poruszająca, pokazująca jak przewrotnie potrafi być życie, jak odziera nas z beztroski, stawiając przed nami kojne wyzwania, mierząc nas z lękami i własnymi demonami, które gdzieś tam próbujemy ukryć i o nich zapomnieć. Gorąco polecam!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros

Bloga Pani Niny Czarneckiej Blimsien śledzę już od bardzo dawna. Co więcej mam nawet dodanego w zakładce ulubione. Zaglądam tam więc stosunkowo często. Dlatego bardzo byłam ciekawa Najbardziej zmysłowego poradnika osiędbania "Rześko". Jest ze mną już jakiś czas i ciągle się nim zachwycam, znajduję nowe podpowiedzi, które przyczyniają się do wzmocnienia mojego dobrostanu.

Uwielbiam i delektuję się takimi wspaniale wydanymi poradnikami, z cudownymi, bardzo kojącymi zdjęciami. Wprawiają mnie w stan ukojenia i uspokają. Sama autorka pisze, że książka jest piękna, ale nie mogło być inaczej, bo traktuje ona o zachwycie i przyjemności. Prawdziwa uczta dla oka, estetyczny rarytas dla każdego. 

Środek oczywiście jest równie wspaniały. Można znaleźć w niej świetne, sezonowe przepisy, z których sama już zdążyłam skorzystać. Naprawdę są przepyszne i co ważne, nie są skomplikowane. 

To książka o celebracji codzienności, docenianiu drobnostek w życiu, co jest niezwykle ważne, bo jak wiadomo, nie będziemy się cieszyć z rzeczy wielkich, jak małe nas nie cieszą. Autorka przypomina, że życie jest piękne, nie ważne czy bogate czy kiedy żyjemy skromnie. Ono jest wartością samo w sobie. Nie brakuje tutaj również tematów ajurwedyjskich, które są bliskie autorce, a dzięki temu, że się chętnie nimi dzieli, mamy możliwość skorzystać z pożytkiem z wielu podpowiedzi.

"Rześko" to wyjątkowo inspirujący poradnik dla kobiet, który warto przepracowywać w swoim własnym tempie i zgodnie ze swoimi potrzebami. Z całego serca polecam. Będziecie zachwyceni.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak i jest do kupienia w dobrej cenie TUTAJ

Książki Lisy Gardner towarzyszą mi już od długiego czasu. Zawsze z chęcią sięgam po książki tej autorki. Recenzowałam chociażby "Powiem tylko raz", "Znajdź ją", "Nie bój się" czy "Zanim zniknęła". Nie mogłam wiec sobie odmówić najnowszego kryminału "Zaginiona". Kto zna twórczość Gardner, ten z całą pewnoscią wie dlaczego tak chętnie po nie siegam. 

Na poboczu drogi w Bakersville w stanie Oregon zostaje znaleziony z otwartymi drzwiami i działającym silnikiem samochód. Na siedzeniu pasażera pozostawiona została damska torebka. Szybko więc wychodzi na jaw, że to samochód żony byłego profilera FBI Pierce’a Quincy’ego. Małżonkowie od  jakiegoś czasu żyją w separacji. Lorraine Conner zmagała się bowiem z nałogiem, który mocno ją wyniszczał, a do którego nie chciała się przyznać. 

Sprawa zostaje przydzielona młodemu detektywowi, ale w śledztwo angażuje się również mąż zaginionej, jak i jego córka, która również jest agentką FBI. Kiedy okazuje się, że kobieta została uprowadzona i zażądano okupu, rodzina porwanej ma wątpliwości, że to prawdziwy powód porwania. Uważają, że jest to konsekwencja spraw, które Rainie ostatnio prowadziła. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Mąż usilnie pragnie odnaleźć żonę, bo nadal bardzo ją kocha. Czy uda się odnaleźć Rainie żywą? 

"Zaginiona" to misternie skonstruowany kryminał, z genialną, skomplikowaną fabułą, z mnóstwem intryg i zwrotów akcji. Kryminał nie dający czytelnikowi ani chwilę odetchnąć, ani chwilę się nudzić. To prawdziwa gratka dla fanów gatunku. Świetnie wykreowani bohaterowie, którzy zmagają się z problemami dnia codziennego. Bardzo przekonywujący, niewyidealizowani.

Atmosfera grozy, paniki, presja czasu i zniecierpliwienie bije tu prawie z każdej strony. Emocje sięgają zenitu. Mistrzostwo! Zdecydowanie polecam!!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.    

 

Kiedy zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis książki Claire Powell "Przy stole" zapragnęłam zanurzyć się w tej historii. Chociaż w życiu codziennym raczej stronię od rodzinnych dram i daleka jestem od brania w nich udziału, to w książkowe historie rodzinne lubię się zanurzać. Dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po tę pozycję.

Gerry i Linda to małżeństwo ze sporym stażem. Są razem już ponad trzydzieści pięć lat. Mieszkają w Londynie. Uważani są za zgodne, dobre małżeństwo. Mają już dorosłe dzieci, które żyją własnym życiem, więc wydawałoby się, że teraz mogą wspólnie cieszyć się z każdego dnia. Dla wszystkich jest więc ogromnym zaskoczeniem ich separacja. Nikt nie zauważył trwającego w ich małżeństwie już od dłuższego czasu kryzysu. 

Pewnego razu w londyńskiej restauracji przy wspólnym obiedzie Gerry i Linda oznajmiają dzieciom swoją decyzję. Rodzeństwu trudno zaakceptować decyzję rodziców. Targają nimi sprzeczne emocje, są zaskoczeni i zawiedzeni. Nie kryją swojego rozczarowania. Trochę jakby świat walił im się na głowę. Muszą więc zweryfikować swoje oczekiwania, pragnienia, ale też zmierzyć się ze swoimi lękami. 

Nicole to bardzo zapracowana i robiąca karierę singielka, stąpająca twardo po ziemi, która niestety często zagląda do kieliszka, czego zdawać się nie widzi. Jamie zaś to ugodowy nauczyciel, który planuje ślub ze swoją wieloletnią wybranką. Ostatnio jednak sporo w nim wątpliwości, czy dobrze robi. 

Skomplikowane relacje i zależności rodzinne wysuwają się tutaj na pierwszy plan. Autorka pokazuje, jak rodzina ma duży wpływ na nasze życie, że w niej siła, ale też jak kruche potrafią być rodzinne relacje. Rodzice zawsze będą rodzicami, a dzieci, bez względu na wiek, dziećmi. Warto o tym pamiętać i w oparciu o to budować wzajemne relacje. I o komunikacji między sobą również warto pamiętać, bo to podstawa dobrych relacji.

Polecam przeczytać również jako remedium na własne problemy. 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MUZA S.A.


Tak jak sobie obiecałam na początku tego roku, czytam raz książkę z kategorii rozwój osobisty, a raz powieść obyczajową, thriller czy kryminał. Trzymam się mocno tego postanowienia, pewnie również dlatego, że natrafiam na fajne książki z rozwojowe, jak i np. thrillery. Tym razem skończyłam książkę Adama J. Kurtza "Jesteś tutaj * teraz" i z przyjemnością dzielę się z Wami moją opinią. 

Autor ksiażki, dość jeszcze młody człowiek, który urodził się w Kanadzie, opierając się na swoich osobistych doświadczeniach dzieli się z Czytelnikiem ważnymi życiowymi prawdami. Już sam tytuł poradnika wiele mówi - warto pamiętać i kierować się tą zasadą, że jesteśmy i żyjemy tutaj i teraz, w tej chwili, nie jutro, ani nie wczoraj, ale dziś, teraz. Nie ma więc co rozpamiętywać za bardzo przeszłości, ani wybiegać zanadto w przyszłość, ale skupić się na chwili, która aktualnie trwa. 

W książce znajdziemy mnóstwo życzliwych rad, z których warto skorzystać chociażby przy podejmowaniu decyzji. Autor namawia do tego, by czasem zmienić perspektywę czy sposób myślenia, żeby łatwiej się żyło. Zachęca do rozwoju i do tego, by nie rezygnować z planów i marzeń, tylko dlatego że boimy się porażki. One się zdarzają owszem, ale uczą nas życia i często są motywacja do podjęcia nowych kroków ku lepszemu. 

Autor porusza również w książce problem mediów społecznościowych, gdzie trwa wyścig szczurów po like i komentarze, a także problemy z porównywaniem się i perfekcjonizmem, które mogą prowadzić w konsekwencji do złego samopoczucia czy np. depresji. Warto więc skupić się na sobie, promienieć własnym blaskiem. Adam J. Kurtz wspomina także o życiowym balansie, który dla naszego zdrowia jest niezwykle ważny. 

Na uwagę zasługuje ciekawa forma wydania książki. Fajny, nieco mniejszy niż zazwyczaj rozmiar, jest w sam raz do torebki. Ciekawe aforyzmy, sentencje rozpisane na pojedynczych stronach mogą być motywacją każdego dnia. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po "Jesteś tutaj * teraz".

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis.


Obsługiwane przez usługę Blogger.