Moda na stosowanie kosmetyków naturalnych trwa już dość długo, a ja z przyjemnością poddałam się tej modzie. Kupiłam i wypróbowałam naprawdę sporo kosmetyków eco. Z jednymi pożegnałam się już po pierwszym opakowaniu, niektóre zaś zostały ze mną na dłużej. I to im właśnie poświęcę dzisiejszy wpis. To moje subiektywne wybory. Zapraszam serdecznie!


1. Botanicapharma olej z dzikiej róży 100% czysty - od dawna używam olei do dbania o skórę twarzy. Jednym z moich ulubionych jest właśnie ten z dzikiej róży, który znalazłam w internetowym sklepie ONEORGANIC. Obecnie nawet w promocji. Szukałam takiego olejku, który zniweluje moje przesuszone plamy na twarzy i pomoże rozjaśnić defekty skóry w postaci przebarwień. Szukałam, czytałam i mój wybór padł na ten właśnie olejek. Po dłuższym stosowaniu mogę śmiało powiedzieć, że spełnił swoją rolę, a co więcej zauważyłam, że skóra twarzy jest dobrze nawilżona, bardziej jędrna i sprężysta. Prawdopodobnie stoi za tym duże stężenie witaminy C, która działa rozjaśniająco na skórę i chroni ją przed działaniem wolnych rodników odpowiedzialnych za procesy starzenia.


Zauważyłam jeszcze jedną fajną zaletę tego olejku, otóż przyspiesza gojenie ran i świeżych blizn, które czasem pojawiają się na mojej twarzy, gdy zajmę się "nieproszonym gościem?" Olej jest bardzo wydajny. Ma lekki różany zapach. Zazwyczaj stosuję go na noc i rano po przebudzeniu, moja skóra jest naprawdę bardzo elastyczna. Dobrze się w niej wówczas czuję. 


2. Serum intensywna nocna regeneracja Wiesiołek&Baobab od iossi. Wcześniej używałam od nich kremu Naffi, możecie przeczytać o nim TU. Ja swoje serum mam w małej buteleczce, bo chciałam go najpierw wypróbować, ale wiem, że kolejny kupię już o większej pojemności. Dla mnie cudo. Ma dość intensywny zapach, który teraz jest jednym z moich ulubionych. Ma gęstą, olejkową konsystencję i mocny, żółty kolor. Rewelacyjnie odżywia, lekko natłuszcza i napina cerę.


Rano, po zastosowaniu serum, zdecydowanie czuję różnicę w kondycji skóry, jest gładka, nawilżona i uelastyczniona. Na stronie producenta w opisie znajdziemy informację, że to "prawdziwy zastrzyk witamin i mikroelementów, który wzmocni odporność immunologiczną naskórka i przywróci mu młodzieńczy wygląd, w czasie, gdy ty głęboko śpisz"- to zapewnienie według mnie ma pokrycie w rzeczywistości.


3. Olejek do demakijażu Resibo - swój kupiłam pod wpływem pozytywnych opinii w internecie oraz.... z ciekawości. Nie wyobrażałam sobie, jak można olejkiem zmywać makijaż. Dziś wiem, że można i to zdecydowanie lepiej niż czymkolwiek innym. Mam ważenie, że to jedyny produkt, który bez problemu i tarcia zmywa idealnie cały make-up, łącznie z wodoodporną maskarą. Albo ja wcześniej wybierałam złe produkty.


Twarz po demakijażu nie jest ściągnięta, skóra jest niesamowicie nawilżona i odżywiona. Nie zapycha porów, przynajmniej u mnie. Duży plus za to, że nie powoduje zaczerwienienia, pieczenia i wrażenia 'zamglonych oczu'. Do olejku dołączona jest ściereczka, której ja osobiście jeszcze nie używałam. Jeżeli się wahacie nad jego zakupem, to z czystym sumieniem mówię, że warto.


4. Olej kokosowy Olini - podoba mi się to, że tłoczony jest zawsze na świeżo, na zamówienie, nie czeka na półce na klienta. U mnie w domu olej kokosowy jest zawsze. Stosuję go i w kuchni, i na włosy, skórę swoją, ale i dziecka. Ten jest nierafinowany, w 100 procentach naturalny. Zawiera m.in. witaminę B2, B6, C i E, kwas foliowy, potas, żelazo, fosfor, wapń, magnez, jod oraz kwas laurynowy.


Olej kokosowy stosuję też jako bazę, gdy przygotowuję sobie domowy peeling. Dodaję brązowy cukier i voilà. Rewelacja! To również świetny zamiennik masła.


5.  Mus do ciała ciasteczko od Nacomi - uwielbiam. Po każdym odkręceniu opakowania mam ochotę go dosłownie jeść łyżeczką. Na dłoni jest lekki jak chmurka, ale po roztarciu zamienia się w olejek, co zdecydowanie ułatwia aplikację. Ma w swoim składzie masło shea, więc pozostawia dość tłustą warstwę, która po pewnym czasie się wchłania. Mi osobiście ten film nie przeszkadza, bo nie jest to efekt klejącej skóry.


Idealny na zimę, ponieważ długotrwale nawilża, pozostawiając skórę gładką i miękką. Ciało po nim jest dosłownie aksamitne. Mus bardzo przyjemnie koi, łagodzi podrażnienia po depilacji i przyśpiesza regenerację naskórka. Hicior jak nic! 


6. Szafran - wygładzający mus do ciała od Ministerstwo Dobrego Mydła - to moje kolejne odkrycie, a właściwie nie do końca moje, bo dostałam go w prezencie. Miłość od pierwszego użycia. Lubię go za konsystencję, bo przypomina mi krem do ciast. Rewelacyjnie się rozprowadza i szybko wchłania. Jestem bardzo na tak. 


Jego zapach, to też zdecydowanie moja bajka. Rozgrzewa, odpręża, koi zmysły. No i uwielbiam w dotyku moją skórę po nim, jest mega gładka i nawilżona. W składzie ma mnóstwo organicznych maseł i olejów, z masłem shea, masłem kakaowym i olejem szafranowym na czele. Zdecydowanie sięgnę po kolejne opakowanie. Kupiłam kilka innych kosmetyków tej firmy i na żadnym się nie zawiodłam.


7.  Kojący bezzapachowy balsam do ciała Fresh&Natural - to mój kolejny ulubiony produkt. Jest przyjemny, puszysty, wiec lubię go za fajną aplikację. Daje takie przyjemne uczucie lekkości, chociaż produkt sam w sobie jest bardzo treściwy. W składzie ma masło kakaowe, masło shea, olej z pestek winogron, olej ze słodkich migdałów i olej arganowy. 


Balsam idealnie nawilża i natłuszcza skórę, która staje się po jego zastosowaniu niesamowicie jedwabista. Zawarty w nim D-panthenol skutecznie koi podrażnienia. Ten balsam używam razem z Synkiem, bo dzięki właściwościom regenerującym rewelacyjnie koi Jego suchą skórę, zwłaszcza kolana przesuszone po przedszkolnych zabawach na podłodze. Zdradzę też sekret: jego niewielka ilość powoduje, że moje stopy (pięty zwłaszcza) są jak u niemowlaka. 

Macie swoje ulubione kosmetyki naturalne? Jeśli tak, dajcie znać, chętnie się im przyjrzę :)

 →→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→
Dużo pracy włożyłam przygotowując dla Was ten post, więc będzie mi niezwykle miło, kiedy klikniesz Lubię to na moim profilu na FB.





Obsługiwane przez usługę Blogger.