Przez ostatnie dwa tygodnie byliśmy czteroosobową rodziną, ponieważ w ramach ferii odwiedziła nas moja siostrzenica. Obserwowałam bacznie wspólne zabawy dzieci, ich wzajemne relacje i doszłam do wniosku, że nawet się nie spodziewałam, że jedno dziecko może tak kochać drugie. Spowodowało to lawinę myśli na temat rodzeństwa dla Alexa. 


Muzyka towarzyszy Alexowi od zawsze. W czasie ciąży nosiłam na szyi sięgający brzuszka naszyjnik, który przy każdym poruszeniu wydawał delikatny dźwięk. Poza tym codziennie wyciszałam się leżąc i słuchając muzyki. Repertuar był różnorodny. Najczęściej jednak, była to muzyka filmowa, poważna czy relaksująca. Nie jestem może melomanem, ale uwielbiam słuchać kojących dźwięków muzyki. Uwielbiam też tańczyć i śpiewać (talentu specjalnego nie mam, ale i tak lubię). Być może to pozostałości z czasów, kiedy kilkanaście lat tańczyłam w zespole ludowym.
Ostatnio na blogach mnóstwo przepisów na niskokaloryczne, zdrowe wypieki. Ja dla odmiany postanowiłam upiec coś, co jednak zawiera trochę cukru i tłuszczu. Zwłaszcza, że w domu o jednego łasucha więcej. Upiekłam (oczywiście z dwoma, małymi pomocnikami), aromatyczne (zasługa miodu i cynamonu), owsiane muffinki pełne ziaren sezamu, słonecznika, migdałów, orzechów i rodzynek. Uznaję więc, że zdrowe! Do ich upieczenia zainspirowała mnie Eliza Mórawska i jej White Plate. Słodkie. Przepis na własny użytek odrobinkę zmodyfikowałam.
W tym roku wraz z mężem bierzemy udział w wydarzeniu: 52 Book Challenge Pl. Nie wiem czy uda mi się przeczytać dokładnie tyle książek ile tygodni mamy w roku (mój osobisty mąż zapewne przeczyta dużo więcej), bo trochę ogranicza mnie czas. Nie mogę czytać do późna, ponieważ u mnie sen to towar deficytowy, ale póki co idzie mi nieźle. Jakoś tak się złożyło, że w styczniu sięgam po poradniki, książki motywujące czy nawet te z dziedziny astropsychologii, ale poniżej przedstawiam Wam jedyną książkę przeczytaną w styczniu, która nie jest związana z tą tematyką.

Obsługiwane przez usługę Blogger.