Szalenie ten czas płynie do przodu! Nie wiem gdzie mu tak śpieszno!? Za nami niebawem półmetek wakacji, a ja staram się cieszyć chwilą, bo kocham ten późnowiosenny i letni czas. Za wszystko! Za dobrodziejstwa z ryneczku, skórę muśniętą słońcem, za wszystkie wyprawy te duże, i te całkiem malutkie. 

Poniżej zapraszam Was na post, a w nim moje osobiste zachwyty kilku ostatnich tygodni. Zdominowane przez kosmetyki, ale ostatnio trafiłam na kilka fajnych, służących mi bardzo produktów, więc z chęcią się  tą wiedzą dzielę. Pozostałe hity też warte uwagi! Zapraszam!

1. KOSMETYKI

 

Zdecydowanie do grupy moich ulubionych kosmetyków, należą produkty służące do demakijażu i oczyszczania skóry, wszelkie mleczka, pianki, toniki czy żele. Tych kosmetyków, oprócz kremu do rąk i bezbarwnej pomadki do ust, nie może u mnie nigdy zabraknąć :) Mam kilka sprawdzonych, do których co jakiś czas wracam, ale lubię też sięgać po nowe produkty. Tak było w przypadku tonizującego żelu do mycia twarzy marki Bandi, z linii EcoFriendly Care. To bardzo wydajny produkt, który rewelacyjnie doczyszcza skórę, nie wysuszając jej, nie podrażnia oczu, co np. dla mnie osobiście jest bardzo ważne, jest bezzapachowy, delikatny, ale niebywale skuteczny (nie wiem, jak będzie się spisywał w przypadku kosmetyków wodoodpornych, bo takich nie stosuję ). Skóra po nim jest miękka i gotowa na dalszą pielęgnację. Genialny jest też z tej serii trójaktywy peeling do twarzy. Cenię go, bo pozostawia skórę nawilżoną, gładką (wystarczy "przejechać" palcem po brodzie :), przyjemną w dotyku, bez jakichkolwiek podrażnień. Plus za fajną konsystencję, łatwą aplikację, skład oraz formuły biodegradowalne. W ogóle pamiętam, że pierwsze kosmetyki Bandi używałam jeszcze na studiach, zresztą firma ma ponad trzydziestoletnie doświadczenie i aż 15 linii kosmetycznych. Warto się im przyjrzeć!

A na taką oczyszczoną twarz, to aż się prosi serum. To odżywcze od Natuhandmade, o zapachu zielnej herbaty i cudownej nazwie Blask bogini będzie idealne. Uwielbiam to cudo! Stosuję je na noc i rano moja skóra jest super nawilżona dzięki kwasowi hialuronowemu, który świetnie wiąże wodę (działanie hydroskopowe), sprężysta, elastyczna i promienna. Poza tym składniki wchodzące w skład serum hamują procesy starzenia się skóry, doceniam to bardzo, bo w tym wieku to jest już mocno ważne. Mnie nie podrażnia, nie uczula i nie zapycha. Świetnie radzi sobie z wszelkimi niespodziankami na twarzy - szybciej się goją, a cera jest mniej wrażliwa. Bomba!!! 

 

Bez kremu do rąk, jak pisałam wyżej, nie ruszam się nigdzie. Zawsze go mam przy sobie, bo borykam się z problemem ciągle przesuszających się dłoni. Ostatnio mocno polubiłam regenerujaco-ochronny krem do rąk i paznokci od Shy Deer, głównie dlatego że przynosi dłoniom natychmiastową ulgę. Koi i regeneruje skórę moich rąk czyniąc ją gładką i miłą w dotyku. Krem stosuję w dzień, ale także na noc jako maskę regeneracyjną i smaruję wówczas grubszą warstwę. Krem nie pozostawia na dłoniach tłustej powłoki. Lubię go także za bardzo bogaty, ale naturalny skład, dozownik w postaci pompki i ładny zapach. Polecam wypróbować!!!

 

Kolejne zachwyty kosmetyczne to dwa kremy/serum od Nacomi Next Level. Jeden bazujący na 3 formach witaminy C, a drugi z kwasem hialuronowym. Oba fajne i w naprawdę bardzo dobrych cenach. Po regularnym stosowaniu widać poprawę w wyglądzie skóry twarzy, wyrównany koloryt, lekki lifting i znakomicie nawilżona, aksamitnie gładka cera. Świetnie się rozsmarowują, z dobrym poślizgiem, super się wchłaniają, mam wrażenie jakby woda wnikała w skórę. Ogromny plus za zastosowanie opakowania typu AIRLESS, które zostało zaprojektowane w taki sposób, by ograniczyć dostęp powietrza i chronić składniki wrażliwe na światło, a to z kolei pozwala na zachowanie właściwości kosmetyku przez cały okres jego użytkowania, bez zbędnej konieczności zwiększania ilości konserwantów. Koniecznie zwróćcie na nie uwagę. Do kupienia TU. Podobno TEN jest również genialny. Z całą pewnością wypróbuję. 

2. KSIĄŻKI

Czytam ostatnio jak szalona, o czym możecie się przekonać zerkając TUTAJ, bo umieszczam recenzje przeczytanych lektur. Jeżeli lubicie kryminały i thrillery to zdecydowanie polecam książkę "Dom głosów" Donato Carrisi (pisałam o niej TU). Niepokój, mroczy klimat, duszna atmosfera, gąszcz domysłów i tajemnica goniąca tajemnicę dostarcza niezapomniane Czytelnicze wrażenia. Misternie uknuta intrygująca fabuła, akcja trzymająca w napięciu, ciekawie wykreowani główni bohaterowie to zdecydowanie atuty tej książki. Czas spędzony z powieścią to czysta przyjemność. 

Z kolei z książek rozwojowych i motywacyjnych polecam "Mikronawyki. Niewielkie zmiany, które wiele zmieniają" BJ Fogga (moja recenzja TU). Autor pisze w niej o tym, że wszelkie zmiany należy wprowadzać małymi krokami, bez nadęcia, nadmuchanych ambicji, zmian na siłę czy zbyt szybko. To wróży sukces, bo warto zrobić w życiu ewolucję, a nie rewolucję. 

 


Warto przeczytać też genialną książkę dla rodziców, myślę że już odrobinę starszych dzieci, która wprowadza rodziców i dzieci w świat Internetu. Mowa tu o książce "Jak nie zgubić dziecka w sieci? Rozwój, edukacja i bezpieczeństwo w cyfrowym świecie" Zyty Czechowskiej i Mikołaja Marceli, którego książki już tutaj wcześniej polecałam - KLIK, KLIK. Ta pozycja trochę przebudowała moje podejście do korzystania przez moje dziecko z komputera czy telefonu. Spojrzałam z dystansem na wiele moich lęków z tym związanych. Książka dostarczyła mi też konkretnych narzędzi do tego, jak pokazywać dziecku ten internet, być wsparciem dla niego w jego eksplorowaniu. Sporo tutaj informacji o tym, jak wszelkie nowe technologie wpływają na mózg dziecka, znajdziecie odpowiedź na temat tego czy granie w gry jest złe (spojrzałam dzięki książce na tę sprawę z trochę innej perspektywy). Wiadomo jednak, że korzystanie z internetu niesie ze sobą nie tylko plusy, ale też szereg minusów, jednak dzięki książce będziemy wiedzieć, jak sprawić aby dzieci były świadomymi cyberobywatelami, nauczyć ich wykorzystywać np. różne aplikacje do rozwoju i nauki. Warto jednak pamiętać, że żaden tablet czy komputer nie zastąpią dziecku czasu spędzonego z rodzicami. Żadne też nagminne zakazy, nakazy, ględzenia, nie przyniosą takich rezultatów, jak własny przykład, bo nie od dziś wiadomo, że dzieci podpatrują rodziców i ich naśladują. 

3. BIŻUTERIA

Lubię wszelkie błyskotki, zwłaszcza latem. Lubię jak mi brzęczy na nadgarstku, jak połyskuje przy szyi. Wszelkie koraliki, wisiorki, bransoletki są jak najbardziej wskazane do zwiewnych sukienek czy letnich koszulek. Uwielbiam. Jakiś czas temu kupiłam sobie naszyjnik księżyc w PD Jewellery i bardzo mi się podoba. Już mam upatrzonych kilka innych produktów :) Wpadły mi też w oko cudne kolczyki słoneczka od Matylda Zielińska Jewellery o TE. Czyż nie są urocze?

4. LETNIE WYPADY

Cenię sobie te letnie wspólne wypady. Wszyscy bardzo lubimy kajaki, więc jak nadarza się okazja, to korzystamy. Polecamy również Farmę Iluzji, spory park rozrywki, w środku lasu, i dla małych, i dla dużych z mnóstwem ciekawych atrakcji. Eksplorujemy również Poleski Park Narodowy i jego ścieżki dydaktyczne, o których można więcej poczytać TU

5. SERIALE



Na seriale nie zostaje mi już dużo czasu i zazwyczaj w ciepłe dni wolę czas spędzać poza domem lub z książka, ale jakiś czas temu dosłownie "łyknęłam" te dwa seriale. Pierwszy z nich to polski serial kryminalny Klangor. Kiedy zobaczyłam, że jedną z głównych ról gra Maja Ostaszewska, to koniecznie chciałam go obejrzeć. Zresztą pozostała obsada również świetna, bo i Arkadiusz Jakubik, i Wojciech Mecwaldowski, i Aleksandra Popławska. Serial opowiada o zaginionej nastolatce i jej rodzinie pogrążonej w żałobie. Ojciec dziewczyny, który jest psychologiem więziennym, rozpoczyna poszukiwanie córki na własną rękę. Mroczny, duszny klimat! Mega wciągający! 

 

Drugi z nich to Niewinny - hiszpańska produkcja emitowana na Netflixie, która powstała na podstawie książki Harlana Cobena o tym samym tytule. To serial z elementami akcji, thrillera, dramatu, nieprzewidywalny i zaskakujący. Mateo, który po odsiedzeniu wyroku za nieumyślne zabójstwo, wiedzie szczęśliwe, zdawać by się mogło, życie u boku żony Olivii. Wszystko zaczyna się jednak komplikować, gdy jego żona wyjeżdża służbowo, a on otrzymuje na telefon zdjęcia i filmy żony w dwuznacznych sytuacjach. W głowie Mata rodzą się liczne pytania, ale nie może ich zadać żonie wprost, bo kobieta znika. Okazuje się, że to tylko wierzchołek góry lodowej problemów i intryg, w które zostaje wplatany główny bohater. Nie można się oderwać przez wszystkie osiem odcinków!

6. POZOSTAŁE

A na koniec jeszcze totalne misz-masz. Fajna torba Lofrocity, która pomieści cały wakacyjny i nie tylko, mandżur. Pojemna, trwała, pięknie wykonana z dbałością o każdy szczegół. Ostatnio jest ze mną wszędzie. 

Ulubiona sukienka tego lata, to zdecydowanie sukienka Sienna Little Dots od Naree. Zwiewna, komfortowa, lekko oversizowa, mega kobieca, idealna do pracy i na spotkanie z koleżanką, no i 100% wiskozy. 

Wróciłam ostatnio na stacjonarne zajęcia z jogi. Nosiłam się z zamiarem powrotu już jakiś czas, ale kiedyś zupełnie przypadkiem pojawiła mi się strona Pauliny, która prowadzi jogę właśnie w Lublinie (i jak tu nie wierzyć w siłę przyciągania?). Poszłam na pierwsze zajęcia, zostałam, bo przepadłam. Cudownie jest trafić na tę właściwą prowadzącą osobę. Na zajęciach jest idealnie!

W takie upały chłodzę się lemoniadą arbuzową zrobioną w Thermomixie - uwielbiam! A jak już jestem przy TM6 to polecam pastę śródziemnomorską z suszonych pomidorów, natki pietruszki, bazylii, serka śmietankowego! Pycha, robię przynajmniej raz w tygodniu!
 
 
Tego lata zdecydowanie pachnę lawendą. Używam olejków lawendowych od Organic Aromas, bo akurat takie mam w domu. To dla mnie najlepsze perfumy. Pokochałam ten zapach na mojej skórze i towarzyszy mi każdego dnia. Zresztą taki olejek ma szereg wspaniałych właściwości. Poczytajcie koniecznie.  

 

Ostatnio mam szczęście do ciekawych thrillerów, zazwyczaj jednak są autorstwa zagranicznych pisarzy, ale ostatnio natrafiłam na dobrą książkę polskiej autorki powieści, opowiadań i przepisów kulinarnych, z pochodzenia warszawianki - Adrianny Rozbickiej. Jej "Utracony element" bardzo przypadł mi do gustu. 

Autorka w książce zaskoczyła mnie ogromną wiedzą o neurochirurgii, psychiatrii i najnowszych osiągnięciach techniki. Ciekawy pomysł na fabułę, idealnie wykreowany świat i jego główni bohaterowie, misternie uknuta intryga, zawiłe historie oraz niezwykła umiejętność budowania niepokoju i napięcia to absolutne plusy "Utraconego elementu". No i ta Toskania w tle. Autorka zgrabnie zachęca Czytelnika do śledzenia losów Konstantego, Gramma i Yumy niespiesznie zdradzając kolejne elementy układanki, pozwalając dobrze zapoznać się z głównymi bohaterami, poznać ich emocje i zrozumieć motywy działań. 

Historia opisana w książce rozpoczyna się w Londynie, gdzie od dwudziestu lat mieszka i robi zawrotną karierę Konstanty. Opływa w luksusy, ma duże powodzenie u kobiet. Pewnego dnia otrzymuje od nieznajomej kobiety, która równie szybko znika, co się pojawia, tajemniczy przedmiot - czarne pudełko. Łączy ono losy trzech osób. Podarunek od nieznajomej dziewczyny stanie się przyczynkiem do ogromnych zmian w życiu mężczyzny. Konstanty po powrocie do domu zostaje napadnięty, jego dobry kumpel zostaje porwany, a wspaniała kariera maklera lega w gruzach. Główny bohater traci panowanie nad sowim życiem, które zaczyna przypominać film akcji. Nie pozostaje mu nic innego, jak zawalczyć o odzyskanie dawnego życia. Postanawia odnaleźć dziewczynę, przyjaciela i poznać prawdę i zrozumieć w co został uwikłany. Ma mu w tym pomóc jedyna wskazówka jaką ma - pocztówka. W tym celu udaje się więc do Florencji. Czy mu się to uda?

"Utracony element" to niepokojący thriller, który zdecydowanie zmusza do refleksji. Zaczynamy szukać odpowiedzi na różnorakie pytania moralne w tym o to czy warto poświecić jednostkę dla ogółu, o etyczność eksperymentów medycznych. Jest to więc książka nie tylko spełniająca swoje rozrywkowe zadanie, ale również prowokująca do zadawania trudnych i niewygodnych pytań. 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Mova i jest do kupienia w dobrej cenie na TaniaKsiazka.pl.

 

Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach Wydawnictwa Albatros książkę, gdzie rzecz dzieje się w Irlandii, wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Mam ogromny sentyment do tego kraju, lubię filmy i książki z Irlandią w tle. Dodatkowo tajemniczy opis powieści stanowczo zachęcił mnie do przeczytania "Z dala od świateł" Tany French - pierwszej damy irlandzkiego kryminału. 

Historia opowiedziana w książce rozgrywa się w małym, rolniczym irlandzkim miasteczku wśród dość hermetycznej społeczności. Po dwudziestu pięciu latach służby w chicagowskiej policji i dość trudnym rozwodzie Cal Hooper, emerytowany detektyw, przybywa do małej mieściny by wieść tu spokojne życie, odpoczywać, remontować dom, który właśnie zakupił, chodzić po górach i odwiedzać pobliski pub. To jego plany na resztę życia z dala od zgiełku oraz niezwykle ciężkiej i trudnej pracy policjanta. Ale plany, planami, a życie, życiem, bo pewnego razu zgłasza się do niego trzynastoletni chłopiec, brat zaginionego małego Brendana. Chłopiec szukał pomocy wśród lokalnej społeczności, która jednak nie była mu przychylna, i wśród miejscowej policji, która także niewiele wniosła do sprawy. Obojętność policji i mieszkańców miasteczka na prośby bezradnego dziecka sprawiły, że Cal zajął się sprawą. W czasie prowadzenia śledztwa, napotyka jednak wokół opór, a im głębiej i mocniej angażuje się w sprawę dostrzega mocno zawiłe relacje jakie panują tu, na irlandzkiej prowincji. Zmowa milczenia i  nieufność otoczenia zdecydowanie utrudniają mu pracę, zwłaszcza że nie może liczyć na pomoc kolegów po fachu, a brak odznaki zamyka mu wiele drzwi. Czy Cal poradzi sobie w tym samotnym starciu i uda mu się rozwiązać zagadkę zaginięcia chłopca i czy przy tym sam nie oberwać rykoszetem?   

Akcja w książce toczy się dość powoli, ale autorka zgrabnie buduje mroczną i gęstą atmosferę napięcia, która nie pozwala Czytelnikowi na odłożenie książki. Nieśpieszna akcja pozwala na wnikliwe zapoznanie się z głównymi bohaterami i przyjrzenie się dokładnie sprawie zaginionego chłopca. Mamy tutaj również idealne studium wiejskiej, trochę zapomnianej przez cywilizację społeczności Zielonej Wyspy. Poznajemy klimat życia na irlandzkich zachodnich obrzeżach. 

Niezmiernie podoba mi się styl pisarki, opisy przyrody, dialogi. Nie zawsze mam ochotę na kryminały czy thrillery, gdzie akcja gna bardzo szybko do przodu, zwroty akcji przyprawiają o zawrót głowy, kolejne intrygi pojawiają się co stronę. Czasem mam ochotę na stonowany, aczkolwiek bardzo angażujący kryminał, przy którym nie można się nudzić. Taka jest właśnie najnowsza powieść Tany French "Z dala od świateł".  Jeżeli lubicie tego typu ksiażki, to gorąco polecam!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros i jest do kupienia TU.

Obsługiwane przez usługę Blogger.