Listopad nie rozpieszczał nas pogodowo, bo nie dość, że dni króciuteńkie, to jeszcze ciągle mży, pada lub leje na zmianę :) Wskazane jest więc poprawianie sobie humoru nie tylko świeczkami i kieliszkiem wina czy kubkiem aromatycznej herbaty, ale też innymi drobnymi przyjemnościami. A czym ja sobie umiliłam listopad? Zobaczcie sami!

1. KOSMETYKI


Całkiem sporo fajnych produktów odkryłam w listopadzie. Myślę, że niektóre z nich zostaną ze mną na bardzo długo. Jednym z takich ciekawych odkryć był niewątpliwie krem BB koreańskiej marki Missha. Mój ideał. Ja ogólnie mało używam takich produktów, bo zazwyczaj wystarcza mi tylko naturalny puder, ale ten krem to jest cacko. Świetnie stapia się ze skórą, dobrze kryje, pozostawiając wygładzoną i promienną skórę twarzy, ale jednocześnie nie pozostawia efektu maski, czego wprost nie znoszę! Krem składa się wyłącznie z naturalnych składników. Jego formuła wzbogacona została o ekstrakty z rumianku i rozmarynu, które posiadają właściwości przeciwzapalne, łagodzące, przeciwgrzybicze, ceramidy skutecznie nawilżające skórę i chroniące ją przed nadmierną utratą wody z naskórka oraz kwas hialuronowy intensywnie nawilżający i ujędrniający skórę. U mnie sprawdza się rewelacyjnie. Do tego cena też jest świetna, bo 20 ml można już kupić za około 30 zł. 


Mus do ciała shake kokosowo-bananowy od Nacomi. No kocham. Za wszystko. Za działanie, za zapach, za konsystencję, za mega słodki design opakowań. Zresztą z marką Nacomi jest mi po drodze już od dawna, bo moja przygoda z kosmetykami naturalnym zaczęła się od tej właśnie firmy. Ciągle jednak zaskakują mnie nowymi produktami. A ten mus jest bombowy. Ma fajną lekką, puszystą konsystencję, więc łatwo się rozprowadza, pozostawiając skórę miękką, nawilżoną oraz obłędnie pachnącą, tak pysznie i egzotycznie. W jego skład wchodzi masło shea, olej z pestek winogron i olej arganowy. Na ich stronie są też inne zapachy tych musów (KLIK). Jestem mocno na tak!

2. LATARENKI


Mam słabość do rzeczy hand made, stąd mój cykl wpisów na blogu. Zawsze są to oryginalne i pięknie wykonane produkty, za którymi stoją wspaniałe, zdolne kobiety. Niedawno na Instagramie odkryłam mega utalentowaną dziewczynę produkującą przepiękne metalowe latarenki - domki, które absolutnie skradły moje serce. Mam u siebie dwa domki, ale już wiem, że pojawią się kolejne. Nie wyobrażam sobie jesieni i zimy bez pachnących świeczek, a w takich domkach wyglądają mega klimatycznie. Latarenki wykonane są pierwsza klasa, cieszą oko i są wspaniałymi umilaczami jesiennych wieczorów. Koniecznie zajrzyjcie do Despreate Houses TU i TU. Ja przepadłam!

 3. WAPA PAPER


Pewnie pamiętacie jak pisałam Wam na blogu (o TU) o torebkach z papieru, bo dostałam wówczas sporo komentarzy i zapytań na blogu, Facebooku czy Instagramie chociażby o to jak spisuje się torebka. Wiele z Was zdziwił fakt, że produkty wykonane były z papieru, a nie skóry. Śpieszę donieść, że torebki sprawują się fantastycznie. Nic zupełnie się z nimi nie dzieje. Odkryłam też że z washpapy czyli papieru, który można prać i ponownie używać, firma wykonuje również osłonki, pudełka, etui, kosmetyczki czy nerki. Zakochałam się w tych rzeczach i już marzę o kilku produktach, które będą idealne na toaletkę w sypialni. A w listopadzie pokochałam tę radosną torebkę ze zdjęcia wyżej. Jest prosta, elegancka, dwukolorowa, z kieszonką w środku. Kupiłam ją TUTAJ.

 4. ULUBIONY SERIAL


W listopadzie zaczęliśmy oglądać na Netflixie świetny serial Bloodline. Jeszcze nie obejrzeliśmy wszystkich odcinków, ale muszę przyznać, że wciągnął nas od samego początku. Klimat w sam raz na jesienne wieczory, bo rzecz dzieje się na rajskiej Florydzie, gdzie gorąco i pełno wspaniałych plaż. Bogata rodzina Rayburn prowadzi tam hotel. Po latach nieobecności wraca do domu jeden z braci, czarna owca, a jego obecność przywołuje niewygodne wspomnienia i wkrótce okazuje się, że rodzina skrywa mnóstwo tajemnic. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, to warto nadrobić. 

5. WYCZEKIWANA KSIĄŻKA


Jeszcze wprawdzie jej nie mam, ale chwila, moment i będzie u mnie. Już nie mogę się jej doczekać. Pisałam o tej książce już w TYM zestawieniu. Jestem fanką bloga Patrycji, więc z całą pewnością książka mnie zadowoli. Już sama okładka, która jest minimalistyczna, ale jakże stylowa mówi, że w środku spotkamy same dobre rzeczy. Spodziewam się prostych przepisów, na potrawy które będę chciała przygotować w domu.
Obsługiwane przez usługę Blogger.