Kilka wolnych wieczorów podczas ferii sprawiło, że mogłam nadrobić zaległości czytelnicze. Nagromadziło mi się w ostatnim czasie sporo fajnych książek do przeczytania, więc z przyjemnością zagłębiałam się w kolejne historie. Jedną z nich w swoim debiutanckim thrillerze "Nic o mnie nie wiesz" opisali pod pseudonimem E.G. Scott Elizabeth Keenan i Grega Wandsa. Czy spodobała mi się i pochłonęła mnie opisana historia? Zapraszam do przeczytania recenzji.

Już na samym początku zdradzę, że jest to jedna z tych książek, które czyta się z zapartym tchem. Historia wciąga od pierwszych stron, a kolejno odkrywane sekrety i dramaty trzymają czytelnika w niepewności i ogromnej chęci dotarcia do prawdy. Z każdą stroną ma się ochotę na więcej i więcej. Ciekawość co takiego skrywa małżeństwo z dwudziestoletnim stażem wprost uniemożliwia odłożenie książki choćby na moment

Głównymi bohaterami są Rebecca i Paul - na pozór kochające się małżeństwo, bezdzietne z własnego wyboru, które żyje sobie dostatnio w pięknym domu, z psem w spokojnej dzielnicy. Każde z nich spełnia się zawodowo. Słowem sielanka. Po głębszym poznaniu bohaterów odkrywamy jednak, że każde z nich na swój sposób kłamie, ma wiele do ukrycia. Rebecca, odnosząca sukcesy w firmie farmaceutycznej, raczy się już na dzień dobry lekami, do których ma szeroki dostęp. Lekomanka, która skupia się tylko na lekach, na ich braniu i skrzętnym ukrywaniu. Żyje od jednej do drugiej połykanej tabletki, które w konsekwencji doprowadzają ją do utraty pracy. Jej mąż Paul załamany utratą firmy zaczyna pocieszać się w ramionach innej kobiety, która na domiar złego wcale nie zamierza pozostać tą drugą.

Rebecca obmyśla wiec szatański plan, by pokrzyżować plany mężowi i jego kochance. I wówczas na jaw zaczynają wychodzić skrywane skrzętnie mroczne sekrety, zaczyna się nieprzewidywalna, pełna intryg gra, z której raczej nikt nie wyjdzie bez szwanku.

"Nic o mnie nie wiesz" to bardzo intrygujący thriller, gdzie napięcie dawkowane jest stopniowo zapewniając niezapomnianą ucztę czytelniczą. Oryginalna narracja, nieszablonowi bohaterzy, przemyślana intryga to zdecydowane atuty książki. Kunszt literacki warty polecenia!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza i możną ją kupić TU.

My Polacy zamartwiamy się pełnoetatowo - niemal o wszystko i prawie wszyscy. A prawda jest taka, że jednak większość rzeczy się nie wydarzy, na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, a z tymi kilkoma damy sobie doskonale radę. Ja niestety mam wrażenie, że jestem z tych którzy oddają się zamartwianiu z przyzwyczajenia. Dlatego z wielką ciekawością sięgnęłam po książkę "Przestań się zamartwiać" Joanny Godeckiej, by się przekonać jak działa mechanizm i by spróbować ograniczyć to do minimum. 

Autorką ksiażki jest terapeutka, konsultantka i komentatorka zagadnień związanych z praktyką obecności, relacjami, samooceną kobiet i poczuciem własnej wartości. Od wielu lat prowadzi własny gabinet terapeutycznych, a także regularnie udziela porad w mediach, więc w swojej najnowszej książce bazuje na zdobytym w ten sposób doświadczeniu. 

Poradnik adresowany jest przede wszystkim do osób, które, tak jak ja, zauważają u siebie skłonność do nieustannego zamartwiania się na zapas. Autorka z humorem i dystansem próbuje pokazać, że można okiełznać to wieczne czarnowidztwo i pesymizm, nakłania i inspiruje do zmiany myślenia. Pokazuje mechanizmy i walkę z nimi dzięki praktycznym wskazówkom, by przemienić własne słabości w siłę, zyskać wewnętrzny spokój, opanowanie i bez strachu patrzeć w przyszłość, gdzie nie ma ogromnego ciężaru w postaci leku i niepokoju. 

Bo wiedzieć trzeba, że niestety wszelkie te słabości bardzo mocno odbijają się na naszym zdrowiu. W konsekwencji życie w ciągłym napięciu, przewlekłym stresie czy nieuzasadnionym lęku mogą prowadzić do poważnych spustoszeń w naszym organizmie, powodować nasze rozdrażnienie, poważne kłopoty ze snem czy depresję. Dlatego tu z pomocą przychodzi książka "Przestań się zamartwiać", w której znajdziemy praktyczne ćwiczenia dające się wprowadzić w życie. Polecam!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza i jest do kupienia TUTAJ.

To już chyba u mnie stało się tradycją, że wpisy z cyklu hity miesiąca pojawiają się nie na początku miesiąca, a w jego połowie. Uwielbiam je przygotowywać i pisać, a potem zupełnie o nich zapominam, a kiedy sobie przypomnę okazuje się, że za pasem już kolejny miesiąc. Grudzień śmignął mi szybciuteńko, pewnie z racji świąt i wyjazdu do rodziny. Szkoda tylko, że był bez śniegu. No dobra, ale wpis nie o tym, tylko o tym, co mnie w tym ostatnim miesiącu zeszłego roku totalnie zachwyciło. Nie przeciągając, zapraszam!

KOSMETYKI


Tutaj zdecydowanie mój kosmetyczny świat zawojował krem do twarzy Sunny Touch Light od Republiki Mydła. Moja skóra ogólnie bardzo lubi specyfiki, w których jest rokitnik, a w tym kremie właśnie jest zimnotłoczony olej z rokitnika. Dodatkowo w jego skład wchodzą nierafinowane oleje z czerwonej maliny, napar nasion lnu, witamina B5 i E. Krem jest cudownie aksamitny, lekki, rewelacyjnie się rozprowadza i dość szybko się wchłania, stosuję go więc codziennie rano pod makijaż, bo idealnie się do tego nadaje. Znakomicie odżywia, regeneruje, niweluje zaczerwienienia i powoduje, że skóra jest miękka. Dodatkowy plus za aplikator z pompką, dzięki temu jest bardzo wygodny w użyciu. Używam go z ogromną przyjemnością. Na bank zakupię kolejne opakowanie!


W grudniu do mojej kosmetyczki wpadła też fajna kolorówka. Nie znam się na makijażach i zazwyczaj stosuję, to co mam sprawdzone od lat, ale w grudniu jednak postawiłam na dwie nowości, o których naczytałam się wcześniej dużo dobrego. Od lat stosuję na policzki tylko w zasadzie słynny róż Narsa w kolorze Orgasm, a teraz dokupiłam w Sephorze rozświetlacz marki Becca w odcieniu Opal i zastanawiam się czemu go wcześniej nie odkryłam. Jest świetny. Drugim kosmetykiem jest ten produkt do brwi. A jak brwi, to wiadomo, że produkty najbardziej znane i kultowe są marki Benefit. I już rozumiem zachwyt. Praca z tymi kosmetykami to prawdziwa przyjemność, są trwałe, intensywne, a brwi po ich użyciu są super!

KSIĄŻKA 


"Słowa mocy" czyli sztuka tworzenia szczęśliwego życia Agnieszki Maciąg to książka, która zostanie ze mną na zawsze. Pewnie niejednokrotnie będę wertować jej strony odkrywając coś nowego dla siebie. Bloga pani Agnieszki Maciąg czytam do dawna, kilka wcześniejszych książek też przeczytałam, więc tej książki nie mogło u mnie zabraknąć. "Słowa mocy" przynoszą spokój i ukojenie, pomagają uporać się z własnymi egzystencjalnymi problemami. Esencjonalny klimat książki porusza wszystkie struny i zdecydowanie skłania do refleksji, przemyśleń. W książce autorka opowiada o swojej życiowej drodze, o 21 słowach mocy: jakie mają znaczenie, ładunek emocjonalny i energetyczny. Znajdziemy tu również sporo afirmacji i mantr, z których można w każdej chwili skorzystać, są miejsca na notatki, by zapełnić je swoimi własnymi przemyśleniami. Do tego książka jest przepięknie wydana :) Polecam, jeżeli jeszcze nie czytaliście!

FILM

"Dwóch papieży" obejrzeliśmy z ciekawości, nie mając żadnego nastawienia, ani oczekiwań. Film daje możliwość przyjrzenia się kryzysowemu momentowi w historii Watykanu, kiedy to Joseph Ratzinger (grany przez Hopkinsa) rezygnuje z urzędu i w wyniku kolejnego konklawe następcą zostaje jego najzagorzalszy krytyk Jorge Bergoglio, czyli Benedykt XIV (Jonathan Pryce). Obserwujemy spotkanie dwóch wielkich ludzi, którzy zupełnie inaczej postrzegają świat i wiarę, próbują mimo to nawiazać nić porozumienia bo mają wspólny cel - polepszyć sytuację Kościoła. To trudny temat, ale film ogląda się z pewną lekkością. Dużym plusem filmu jest również wspaniała obsada, która potrafi wycisnąć sporo emocji. Polecam, nie ważne czy jesteś wierzący, czy nie.

SERIAL 

W grudniu łyknęliśmy też drugi sezon serialu "You", gdzie to swój trafia na swego. Tym razem Joe ucieka do Los Angeles przed byłą dziewczyną, która chce się na nim zemścić, bo ten prawie ją zabił i pozostawił w lesie na pewną śmierć. Kobieta jednak ocalała i wie, do czego jest zdolny były chłopak. Chce ostrzec bliskich Joego i go zdemaskować, więc depcze mu po piętach. W Los Angeles Joe przyjmuje nową tożsamość i staje się Willem. Zatrudnia się w księgarni, gdzie poznaje nowy obiekt uczuć - bogatą dziewczynę o imieniu Love. Czy tym razem Joemu uda się nie powtórzyć błędów z poprzedniego związku? O ile pierwsza połowa serii jest dość nudnawa, to w drugiej wiele się dzieje, a finałowa scena zwiastuje, że raczej doczekamy się kolejnego sezonu.


W okresie około świątecznym udało mi się znaleźć zaskakująco dużo czasu na czytanie książek. Przekrój ich był naprawdę różny. Mknęłam przez thrillery, książki rozwojowe, na lekkich powieściach skończywszy. Jedną z przeczytanych w tym okresie książek była powieść obyczajowa "Chłopiec pochłania wszechświat" Trenta Daltona, która zrobiła na mnie spore wrażenie. 

Otóż książka opowiada o losach australijskiego chłopca mieszkającego na przedmieściach Queensland w Brisbane o imieniu Eli Bell, który wychowuje się w bardzo trudnej, dysfunkcyjnej rodzinie. Matka chłopca jest narkomanką, ojciec jest praktycznie nieobecny, ojczym trudni się handlowaniem narkotykami. Jest też bardzo uzdolniony, ale niemy, o rok starszy brat August zwany Gusem. Chłopiec stracił mowę po rozstaniu rodziców. Bracia bardzo się wspierają, a Eli jest tłumaczem dla Gusa w kontaktach ze światem.

W życiu Eliego Bella jest jeszcze jedna bardzo ważna osoba. Jest nią recydywista i weteran ucieczek z więzienia Boggo Road Goal Arthur "Slim" Holliday zwany także Houdinim z Boggo Road. To on dostrzegł wyjątkowość chłopca, jego jak mówił starą duszę, namówił do pisania listów do osadzonych w więzieniu tłumacząc jakie to dla więźniów ważne. Dzięki temu Eli poznał swojego przyjaciela Alexa.

Eli to bardzo wrażliwy i uważny chłopiec, ponad wszystko kochający swoją rodzinę, naiwnie wręcz wierzący w ludzi i w dobro, którego usilnie szuka. Ma swoje plany i marzenia, które stara się realizować. Mimo trudnego dzieciństwa i udaje mu się cieszyć życiem.

Debiutancka książka Tranta Daltona to opowieść o braterskiej miłości, niezwykłej przyjaźni, o pogodzie ducha, mimo licznych przeciwności losu, o tym że warto mieć cele i marzenia i dążyć do ich realizacji, nie można się poddawać. Książka też uzmysławia nam Czytelnikom że często pozory naprawdę mylą, a nasze sądy wydane jedynie na ich podstawie bywają krzywdzące.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska i można ją kupić TU.

Obsługiwane przez usługę Blogger.