Ciało człowieka to ostatnio u nas temat na topie. Alexa ciekawi, gdzie jest umiejscowione serce, jak pompuje krew, ile kości ma człowiek? Przygląda się swojemu ciału i zadaje mnóstwo pytań. Przejrzałam nasze zasoby i znalazłam dwie fantastyczne pomoce, które pomagają nam zgłębiać temat ludzkiego ciała. Jedna z nich to książka, a druga to magnetyczne puzzle od Janod. Chcecie zobaczyć? Zapraszam!

1. Książka "Ciało bez tajemnic" wyd. Firma Księgarska Olesiejuk Spółka z o.o. S.K.A. 


Kupiłam ją już dawno temu, ale dopiero teraz bije u nas rekordy popularności. Zainteresował się nią mój Syn, ale też i Jego koledzy. Dzieci zazwyczaj przepadają za książkami pełnymi ciekawostek, a ta do takich właśnie należy. Książka jest fajnie wydana, a wszystkie ważne informacje znajdują się pod "okienkami". Wiele z nich jest wielopoziomowych, tzn. że kiedy odkrywamy jedną "klapkę" pod nią pojawia się następna z kolejną ciekawostką.


Książka ma 13 stron i około 100 okienek, pod którymi kryje się naprawdę sporo informacji, np. takich że robiąc krok używa się około 200 mięśni, że podczas kichania powietrze wydostaje się z nosa i ust z prędkością pociągu pośpiesznego albo że najcieńsza skóra jest na powiece a najgrubsza na pięcie. Dzięki książce dziecko pozna układ oddechowy, kostny, mięśniowy, pokarmowy. Znajdzie wiadomości na temat mózgu - superkomputera ukrytego w głowie, zmysłów, wzrostu, zdrowia itd. Dowie się, jak organizm radzi sobie z wirusami i zranieniami.


Książka ma kartonowe strony i zaokrąglone rogi. Można ją kupić TU.

2. Absolutnie wspaniała, magnetyczna układanka Ciało człowieka od Janod


Genialna zabawka na lata. Myślę, że będzie rosła razem z Alexandrem. Korzystamy z niej niemal codziennie. Alexander ogólnie nie lubi układać puzzli, ale z tymi nie mamy żadnego problemu. Chętnie sięga po planszę, dobiera i układa na niej odpowiednie elementy. Plansza ma zaznaczone kontury, więc z całą pewnością i młodsze dziecko poradzi sobie z tym zadaniem wyśmienicie. Dzięki częstemu układaniu Alexander opatrzył się i zapoznał z wyglądem człowieka z zewnątrz i od środka.
 

Taka zabawka przybliży każdemu dziecku budowę ludzkiego ciała, ale także dzięki niej dziecko pozna sporo słów w obcych językach związanych właśnie z anatomią człowieka.



Znajdziemy tutaj magnetyczną tablicę o wymiarach 26 x 41 cm oraz 76 części, które pozwalają ułożyć np. układ kostny czy mięśniowy. Puzzle przyczepiają się na magnesy i nawet powieszenie tablicy (co umożliwia dołączony sznureczek) nie powoduje ich odpadania. Dodatkowo w zestawie znajduje się drewniany wskaźnik i 18 kart szczegółowo opisujących poszczególne układy. Wszystkie części tego zestawu są bardzo dobrze wykonane z dbałością o każdy szczegół, zresztą, jak wszystkie zabawki tej marki.


Układanka w dobrej cenie dostępna jest w Edukatorku.




Powracam z jednym z moich ulubionych cykli na blogu #wspierampolskibiznes. Uwielbiam odkrywać i cieszyć się wspaniałymi polskimi markami hand made, gdzie tworzone są wyjątkowe produkty, w które Twórcy wkładają całe serce. Nie są wytwarzane taśmowo, a pojedynczo, z zaangażowaniem i pasją. Dobre polskie rękodzieło, które charakteryzuje się wybitnymi walorami estetycznymi i wysoką jakością wykonania. 

Pierwszą, rewelacyjną marką, którą chciałabym Wam zaprezentować to PiMAGE. Cudowne rzeczy tworzone z najwyższej jakości produktów przeznaczone zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Ja sama mam okazję cieszyć się piękną, miękką, puszystą, ręcznie robioną czapką. Jestem w niej zakochana. Dzięki niej zima absolutnie nie jest mi straszna. Oprócz czapek możecie znaleźć też szaliki i jedyne w swoim rodzaju kocyki. Za marką PiMage stoi Pani Małgorzata Nałęcz, która dzisiaj opowie mi o swojej firmie.

Witaj!
1. Skąd pomysł na stworzenie firmy z rzeczami hand made?
Cała przygoda związana z rękodziełem rozwijała się dosyć spontanicznie…niczego nie planowałam, niczego nie układałam, po prostu robiłam co mi w duszy grało. Myślę, że w tym całym zamieszaniu dużą rolę odgrywała moja babcia, która w latach młodości odnosiła olbrzymie sukcesy właśnie w robótkach ręcznych. To właśnie ona ok. 5 lat temu pokazała mi pierwsze, podstawowe ściegi i wzory :) Muszę przyznać, że dosyć długo zwlekałam z decyzją o stworzeniu własnej marki, ale wiadomo- praca na etacie zabierała sporo czasu, a to co zostawało wolałam poświęcić mężowi :) W głębi serca wiedziałam jednak, że prędzej czy później przyjdzie czas na realizację marzeń związanych z własną marką. Stało się tak, kiedy okazało się, że będę mamą i wraz z mężem podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu na wsi i jak widać była to słuszna decyzja.

2. Zdecydowanie słuszna. A jaki był pierwszy zrobiony przez Ciebie produkt? 
Pierwszy produkt jaki wykonałam to malutka czapka dla dziecka. Nic specjalnego, zwykła, szara, niedoskonała…a jednak pamiętam, że dla mnie była wyjątkowa.

3. Co dla Ciebie jest najważniejsze, do czego przykładasz największą wagę rozwijając swoją markę?
Najważniejsze by moi klienci byli w 100% zadowoleni z zakupów. Do każdej transakcji podchodzę indywidualnie i zawsze staram się stworzyć produkt idealny. Zdaję sobie sprawę, że zakupy internetowe nie zawsze są trafne, bo poniekąd kupujemy „w ciemno”, dlatego zawsze jestem otwarta na wszelkie sugestie i staram się sprostać oczekiwaniom klientów.

4. Dlatego zapewne wracają po Twoje produkty. Co daje Ci tworzenie dla innych?
Olbrzymią satysfakcję, której nie da się opisać słowami. Zadowolenie i komplementy, które słyszę od swoich klientów są na wagę złota i zdecydowanie jest to jedna z cenniejszych dla mnie wartości.

5. Dziś mnóstwo mam łączy wychowanie dziecka z pracą w domu, projektuje, szyje, tworzy własne marki, co więc takiego wyróżnia Ciebie, że PiMAGE, jest takie wyjątkowe. Bo wyjątkowe jest, bez dwóch zdań.
Miło mi słyszeć, że dla kogoś PiMAGE jest wyjątkowe - dziękuję :)
Dla mnie PiMAGE jest wyjątkowe przede wszystkim dlatego, że jest moje. W całym projekcie są tylko i wyłącznie moje własne pomysły i własna realizacja (od logo, przez stronę internetową, po produkty które oferuję) i to jest naprawdę bezcenne uczucie. Wiadomo, że marka nie jest doskonała, ale może kiedyś taka będzie. 

6. Ja uważam, że Twoje produkty są doskonałe. Przekonuję się o tym codziennie zakładając czapkę. Masz jakieś marzenie związane z tym co robisz? Podzielisz się?
Chciałabym by PiMAGE nie było kojarzone z typową, sztywną transakcją, a raczej z miejscem gdzie swobodnie można ustalić wszystkie szczegóły zamówienia, wymienić produkt w razie potrzeby lub po prostu pogadać o pogodzie ;) Przyznam, że moje marzenia związane z tym co robię zmierzają poniekąd do stworzenia takiego miejsca, ale to dosyć odległe plany i jeszcze nie będę zdradzać szczegółów :) Takim małym marzeniem jest to by PiMAGE bezustannie się rozwijało i dążyło do realizacji wszystkich swoich pomysłów.

7. Szalenie miło i ciepło się z Tobą rozmawia. Kiedy wybierałam czapkę dla siebie czułam się wyjątkowo. Jeżeli do każdego klienta podchodzisz w ten sam sposób, to wierz mi, to miejsce nie kojarzy się absolutnie z typową, sztywną transakcją, więc jedno marzenie już spełnione. Czego zatem Ci życzyć?                                 Tylko i wyłącznie zdrowia moich bliskich, bo to dzięki nim jestem dziś tu gdzie jestem.
Dziękuję.

Wszystkie wspaniałe produkty, które tworzy Pani Małgorzata możecie znaleźć tutaj:
http://www.pimage.pl/
https://www.facebook.com/pimage.online/?hc_ref=PAGES_TIMELINE
https://instagram.com/pimage


Im jestem starsza, tym bardziej doceniam każdą chwilę, zwłaszcza tą spędzoną wspólnie z mężem i dzieckiem. Mam wrażenie, że jest ich jak na lekarstwo, a każdy kolejny rok kurczy się w zastraszającym tempie. Nie chcę, żeby te wspólne chwile przeciekały mi przez palce, bo nie można przecież dodać dni do swojego życia. Można jednak tym dniom dodać życia. Taki mamy plan na ten rok! Bo chciałabym, żeby moje dziecko miało piękne wspomnienia ze swojego dzieciństwa i nauczyło się żyć pełnią życia.

Postanowiliśmy, że poświęcimy Synkowi jeszcze więcej czasu. Scrolowanie Instagramu, przeglądanie Facebooka czy granie na konsoli zdecydowanie może poczekać, bo ta chwila nigdy się już nie powtórzy, a spędzanie czasu z dzieckiem nie ogranicza się tylko do przebywania z nim w jednym pomieszczeniu. Dzieci z całą pewnością docenią ten czas, kiedy uwaga będzie skupiona tylko na nich. Ja sama do dziś pamiętam ile czasu mama poświęcała mi i siostrze, mimo że zdecydowanie bardziej niż ja obłożona była obowiązkami. Absolutnie zawsze potrafiła znaleźć czas na nasze małe wielkie problemy. Pochylić się nad każdym żalem, zapoznać z troskami zaprzątającymi dziecinną głowę. Dla mojego Synka też pragnę być taką mamą. Chciałabym żeby zapamiętał nas jako kochających, ciepłych rodziców, na których zawsze może liczyć. Zagwarantuje nam to nasze podejście do dziecka, takie spokojne, bez obrażania, bez przemocy. 

Do dziś też pamiętam nasze wspólne zabawy z mamą, gry w chińczyka czy szycie ubranek dla lalek. I te wszystkie wiersze, które uczyłyśmy się wspólnie. Z powodzeniem recytuję je teraz mojemu Synkowi. Dzieci nie zapamiętają każdej zabawki, którą im kupisz. Nie zapamiętają każdego ciastka, które dla nich upieczesz. W ich pamięci utkwi raczej wspomnienie, jak razem bawicie się tą zabawką czy działacie w kuchni, wspólnie, ciesząc się z własnego towarzystwa.

To od nas w dużej mierze zależy jakie wspomnienia z dzieciństwa będzie miało nasze dziecko. Czy wychowuje się w domu, w którym panuje nerwowa atmosfera, a rodzice nie szczędzą sobie przy dziecku przykrych słów czy dorasta w domu pełnym miłości, zrozumienia i otwartości na drugą osobę. Kłótnie rodziców to dla dziecka obraz apokalipsy, a jego własna bezsilność i niezrozumienie agresji często owocuje wzięciem na siebie winy za kłótnię. Wiadomo wszystkiego nie ukryjemy, ale może czasem warto odpuścić :)


Tym, co z pewnością nie umknie pamięci dziecka, są rodzinne tradycje. My staramy się też tworzyć i pielęgnować nasze własne zwyczaje. Niedzielne pikniki, wycieczki rowerowe, popołudnia z planszówkami czy sobotnie obiady w ulubionej restauracji to nasze wspólne rytuały, które już weszły nam w nawyk. A w tym roku zadbamy o to, by było ich jeszcze więcej.


Ten rok będzie więc czasem uważności, skupiania się na sobie i dbania o rodzinne tradycje.

Czego i Wam życzę,

Ania


Moda na stosowanie kosmetyków naturalnych trwa już dość długo, a ja z przyjemnością poddałam się tej modzie. Kupiłam i wypróbowałam naprawdę sporo kosmetyków eco. Z jednymi pożegnałam się już po pierwszym opakowaniu, niektóre zaś zostały ze mną na dłużej. I to im właśnie poświęcę dzisiejszy wpis. To moje subiektywne wybory. Zapraszam serdecznie!


1. Botanicapharma olej z dzikiej róży 100% czysty - od dawna używam olei do dbania o skórę twarzy. Jednym z moich ulubionych jest właśnie ten z dzikiej róży, który znalazłam w internetowym sklepie ONEORGANIC. Obecnie nawet w promocji. Szukałam takiego olejku, który zniweluje moje przesuszone plamy na twarzy i pomoże rozjaśnić defekty skóry w postaci przebarwień. Szukałam, czytałam i mój wybór padł na ten właśnie olejek. Po dłuższym stosowaniu mogę śmiało powiedzieć, że spełnił swoją rolę, a co więcej zauważyłam, że skóra twarzy jest dobrze nawilżona, bardziej jędrna i sprężysta. Prawdopodobnie stoi za tym duże stężenie witaminy C, która działa rozjaśniająco na skórę i chroni ją przed działaniem wolnych rodników odpowiedzialnych za procesy starzenia.


Zauważyłam jeszcze jedną fajną zaletę tego olejku, otóż przyspiesza gojenie ran i świeżych blizn, które czasem pojawiają się na mojej twarzy, gdy zajmę się "nieproszonym gościem?" Olej jest bardzo wydajny. Ma lekki różany zapach. Zazwyczaj stosuję go na noc i rano po przebudzeniu, moja skóra jest naprawdę bardzo elastyczna. Dobrze się w niej wówczas czuję. 


2. Serum intensywna nocna regeneracja Wiesiołek&Baobab od iossi. Wcześniej używałam od nich kremu Naffi, możecie przeczytać o nim TU. Ja swoje serum mam w małej buteleczce, bo chciałam go najpierw wypróbować, ale wiem, że kolejny kupię już o większej pojemności. Dla mnie cudo. Ma dość intensywny zapach, który teraz jest jednym z moich ulubionych. Ma gęstą, olejkową konsystencję i mocny, żółty kolor. Rewelacyjnie odżywia, lekko natłuszcza i napina cerę.


Rano, po zastosowaniu serum, zdecydowanie czuję różnicę w kondycji skóry, jest gładka, nawilżona i uelastyczniona. Na stronie producenta w opisie znajdziemy informację, że to "prawdziwy zastrzyk witamin i mikroelementów, który wzmocni odporność immunologiczną naskórka i przywróci mu młodzieńczy wygląd, w czasie, gdy ty głęboko śpisz"- to zapewnienie według mnie ma pokrycie w rzeczywistości.


3. Olejek do demakijażu Resibo - swój kupiłam pod wpływem pozytywnych opinii w internecie oraz.... z ciekawości. Nie wyobrażałam sobie, jak można olejkiem zmywać makijaż. Dziś wiem, że można i to zdecydowanie lepiej niż czymkolwiek innym. Mam ważenie, że to jedyny produkt, który bez problemu i tarcia zmywa idealnie cały make-up, łącznie z wodoodporną maskarą. Albo ja wcześniej wybierałam złe produkty.


Twarz po demakijażu nie jest ściągnięta, skóra jest niesamowicie nawilżona i odżywiona. Nie zapycha porów, przynajmniej u mnie. Duży plus za to, że nie powoduje zaczerwienienia, pieczenia i wrażenia 'zamglonych oczu'. Do olejku dołączona jest ściereczka, której ja osobiście jeszcze nie używałam. Jeżeli się wahacie nad jego zakupem, to z czystym sumieniem mówię, że warto.


4. Olej kokosowy Olini - podoba mi się to, że tłoczony jest zawsze na świeżo, na zamówienie, nie czeka na półce na klienta. U mnie w domu olej kokosowy jest zawsze. Stosuję go i w kuchni, i na włosy, skórę swoją, ale i dziecka. Ten jest nierafinowany, w 100 procentach naturalny. Zawiera m.in. witaminę B2, B6, C i E, kwas foliowy, potas, żelazo, fosfor, wapń, magnez, jod oraz kwas laurynowy.


Olej kokosowy stosuję też jako bazę, gdy przygotowuję sobie domowy peeling. Dodaję brązowy cukier i voilà. Rewelacja! To również świetny zamiennik masła.


5.  Mus do ciała ciasteczko od Nacomi - uwielbiam. Po każdym odkręceniu opakowania mam ochotę go dosłownie jeść łyżeczką. Na dłoni jest lekki jak chmurka, ale po roztarciu zamienia się w olejek, co zdecydowanie ułatwia aplikację. Ma w swoim składzie masło shea, więc pozostawia dość tłustą warstwę, która po pewnym czasie się wchłania. Mi osobiście ten film nie przeszkadza, bo nie jest to efekt klejącej skóry.


Idealny na zimę, ponieważ długotrwale nawilża, pozostawiając skórę gładką i miękką. Ciało po nim jest dosłownie aksamitne. Mus bardzo przyjemnie koi, łagodzi podrażnienia po depilacji i przyśpiesza regenerację naskórka. Hicior jak nic! 


6. Szafran - wygładzający mus do ciała od Ministerstwo Dobrego Mydła - to moje kolejne odkrycie, a właściwie nie do końca moje, bo dostałam go w prezencie. Miłość od pierwszego użycia. Lubię go za konsystencję, bo przypomina mi krem do ciast. Rewelacyjnie się rozprowadza i szybko wchłania. Jestem bardzo na tak. 


Jego zapach, to też zdecydowanie moja bajka. Rozgrzewa, odpręża, koi zmysły. No i uwielbiam w dotyku moją skórę po nim, jest mega gładka i nawilżona. W składzie ma mnóstwo organicznych maseł i olejów, z masłem shea, masłem kakaowym i olejem szafranowym na czele. Zdecydowanie sięgnę po kolejne opakowanie. Kupiłam kilka innych kosmetyków tej firmy i na żadnym się nie zawiodłam.


7.  Kojący bezzapachowy balsam do ciała Fresh&Natural - to mój kolejny ulubiony produkt. Jest przyjemny, puszysty, wiec lubię go za fajną aplikację. Daje takie przyjemne uczucie lekkości, chociaż produkt sam w sobie jest bardzo treściwy. W składzie ma masło kakaowe, masło shea, olej z pestek winogron, olej ze słodkich migdałów i olej arganowy. 


Balsam idealnie nawilża i natłuszcza skórę, która staje się po jego zastosowaniu niesamowicie jedwabista. Zawarty w nim D-panthenol skutecznie koi podrażnienia. Ten balsam używam razem z Synkiem, bo dzięki właściwościom regenerującym rewelacyjnie koi Jego suchą skórę, zwłaszcza kolana przesuszone po przedszkolnych zabawach na podłodze. Zdradzę też sekret: jego niewielka ilość powoduje, że moje stopy (pięty zwłaszcza) są jak u niemowlaka. 

Macie swoje ulubione kosmetyki naturalne? Jeśli tak, dajcie znać, chętnie się im przyjrzę :)

 →→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→→
Dużo pracy włożyłam przygotowując dla Was ten post, więc będzie mi niezwykle miło, kiedy klikniesz Lubię to na moim profilu na FB.






Ciągle nie mogę uwierzyć, że mamy już 2017 rok. Zdecydowanie życzyłabym sobie w tym roku większej uważności, by wykorzystać każdą daną mi chwilę na 100%. Grudzień minął mi szybko, pewnie z racji przygotowań do świąt i urodzin Synka, ale sam czas świąteczny spędziliśmy zdecydowanie w wersji slow.  A co odkryłam w tym miesiącu?

1. Świetne miejsce w sieci, gdzie mogę kupić moje ulubione oleje tłoczone na zimno. Wszystkie są absolutnie naturalne, bez dodatków, nierafinowane, niefiltrowane. Ja zazwyczaj wybieram olej lniany, kokosowy, z pestek słonecznika, czasem też rzepakowy, sezamowy czy z pestek dyni. Wykorzystuję je do koktajli, sosów, sałatek, surówek, przygotowując pasty lub inne potrawy na zimno, ponieważ pod wpływem wysokiej temperatury tracą swoje właściwości, a co więcej mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie. Na oleju kokosowym smażę, czasem smaruję kanapki, ale stosuję go  też jako domowy kosmetyk, którym smaruję ciało, włosy czy usta.   


Olej lniany tłoczony jest z najstarszej odmiany polskiego lnu oleistego, ma bardzo łagodny smak, pozbawiony jest gorczycy. Ma niesamowite właściwości, posiada bardzo dużo kwasu tłuszczowego omega-3, wiec dodaję go również do posiłków przygotowywanych dla syna, bo kwasy te pełnią w organizmie niezwykle ważną funkcję, stanowią istotny składnik mózgu, komórek nerwowych, komórek mięśnia sercowego i siatkówki oka.  Spożywanie oleju lnianego wspomaga leczenie w stanach zapalnych jelit, zapobiega powstawaniu kamieni, przyczynia się do obniżenia "złego" cholesterolu, zdrowego wzrostu włosów, wzmacnia paznokcie, pomaga w egzemie, łuszczycy, trądziku różowatym czy w leczeniu oparzeń słonecznych. Olej z pestek słonecznika jest bogaty w witaminę E oraz kwasy wielonienasycone, które w dużej mierze są odpowiedzialne za obniżenie poziomu cholesterolu oraz wspomaganie i stymulowanie naszego układu odpornościowego. Olej słonecznikowy ma także szerokie zastosowanie w kosmetyce, stosowany na skórze ogranicza powstawanie zmarszczek oraz utrzymuje nawilżanie skóry. Olej rzepakowy zawiera nienasycone kwasy Omega-3 oraz witaminę E, która jest silnym antyoksydantem.

Oleje tłoczone na zimno uważane są za jedne z najzdrowszych na świecie. To źródło Niezbędnych Nienasyconych Kwasów Tłuszczowych. Proces ich wytwarzania polega na wytłaczaniu nasion w odpowiednio niskich temperaturach przy użyciu specjalnych wytłaczarek lub pras. Wybierając oleje zimnotłoczone zwróćcie uwagę czy opakowanie jest z ciemnego szkła, no i przechowujcie je w lodówce. Te z Olejowego Raju chronione są przed ciepłem i światłem słonecznym. Również podczas transportu, oleje wysyłane są w specjalnych opakowaniach termoizolacyjnych, by nie straciły swoich właściwości uzyskanych podczas prostego i naturalnego procesu wytwórczego. W sklepie Olejowy Raj można też kupić produkty sypkie. Ja np. mam stamtąd mąkę kokosową, z której przygotowuję naleśniki czy pancakes.

2. Mydła naturalne ŻE ĄĘ - przepadłam, zakochałam się i wiem, że to będzie mój nowy nałóg. Stosuję płyny, żele, peelingi, ale nie wyobrażam sobie, aby u mnie w domu zabrakło kostki myjącej. W sklepach jest ich ogromny wybór, ja jednak często stawiam na mydła naturalne i robione ręcznie. Są naprawdę wyjątkowe, no i w składzie nie mają żadnych parabenów, SLS-ów czy silikonów.


Mydła robione przez Pana Roberta łagodnie pachną, świetnie się pienią i nie wysuszają skóry. Cudownie też nawilżają i odżywiają skórę. Dla mnie to jest niezwykle ważne, szczególnie zimą, gdy moja skóra jest w gorszej kondycji. Do ich wyrobu wykorzystywana jest głównie oliwa z oliwek, olej kokosowy i masło shea. Często dodawane są też hydrolaty oraz maceraty ziołowe, które Pan Robert sam wykonuje. Mówię Wam, cud, miód i mydła. Zastanawiam się teraz nad zakupem szamponów. Zamówienia można składać bezpośrednio TU.

3. L'OREAL Professionnel odbudowujący krem termiczny do włosów bez spłukiwania - seria Pro-Keratin Refill - do naturalnych kosmetyków to on zdecydowanie nie należy, bo skład nie wygląda zbyt pięknie, ale muszę przyznać, że działa rewelacyjnie. Wypróbowałam go z polecenia koleżanek z pracy. Stosuję odrobinę na końcówki po umyciu i widzę zdecydowaną poprawę moich rozjaśnianych i wysoko porowatych włosów, które są nawilżone, gładkie i miękkie.


 4. "Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji" kupiłam już dość dawno, pod wpływem poruszenia, jakie wywołała w sieci pierwsza w Polsce książka o koreańskiej filozofii piękna. Przyznam, że trochę leżała na półce, ale kiedy już się za nią zabrałam, zrozumiałam jej fenomen. W książce można znaleźć mnóstwo wskazówek, jak powinna wyglądać prawidłowa pielęgnacja. Pozycja dla każdej kobiety niezależnie od wieku i zainteresowań!

Źródło: instagram.com/charlottejcho

5. The Five - brytyjski serial na podstawie pomysłu autora powieści kryminalnych Carlana Cobena. Serial zaczęliśmy oglądać zupełnie przypadkiem w dość nietypowy sposób: od ostatniego odcinka. Nie przeszkodziło nam to jednak w napięciu czekać na kolejne odcinki.

 
Serial opowiada historię czwórki przyjaciół, którzy 20 lat wcześniej, gdy byli dziećmi, bawiąc się w parku zgubili brata jednego z bohaterów. Odcisnęło to ogromne piętno na życiu każdego z nich. W dorosłym już życiu są zmuszeni wrócić do wydarzeń z przeszłości, kiedy policja bada sprawę morderstwa, a w wyniku badań dowodów zebranych na miejscu zbrodni, okazuje się, że znalazło się tam też DNA zaginionego chłopca. Zakończenie wbija w fotel. Może się tu sprawdzić powiedzenie, że "najciemniej pod latarnią". 

6. Springfloden - kolejny, który obejrzeliśmy migiem w przerwie świątecznej. Oboje z mężem uwielbiamy skandynawskie klimaty. Do tej pory wspominamy szwedzko-duński „Broen”.


Studentka Akademii Policyjnej Olivia Rönning otrzymuje za zadanie zbadanie wyjątkowo okrutnego zabójstwa ciężarnej kobiety na szwedzkiej plaży, którego dokonano 25 lat temu. Wcześniej śledztwo prowadził "ojciec" Olivii i tom Stilton, który obecnie zapadł się pod ziemię. Młoda kobieta nie daje jednak za wygraną. Świetny serial... z zaskakującym finałem.

Obsługiwane przez usługę Blogger.