matka psychopatka?

/
12 Comments


Piąta rano. W domu cisza, jak makiem zasiał. Siedzę w kuchni na blacie i wpatruję się w okno, za którym wolno spadają pojedyncze płatki śniegu. Patrzę na nie tępo popijając gorącą, rozgrzewającą herbatę z miodem. Zauważam, że znów obgryzłam kolejnego paznokcia. Nie robiłam tego od czasów podstawówki. Niestety w ostatnim czasie nadrobiłam z nawiązką. Żal i niepokój ściskają żołądek i krtań. Martwię się i stresuję, bo za kilka godzin rozstanę się z moim ukochanym synkiem. Nie będzie to rozstanie na jedną noc, bo to zdarzyło mi się od czasów Jego narodzin, dwa razy i mocno to przeżyłam. Tym razem będzie inaczej, tym razem będzie na długo. Stanowczo za długo. Bo tydzień to jak cała wieczność. A ja i On to prawie jedność.

Wiem, że zostanie pod dobrą opieką. Najlepszą. Będzie ze swoim ukochanym tatą. Będą we dwójkę. Ojciec i syn. Syn i ojciec. Będzie z tatą, który już przygotował moc niespodzianek. Tatą, który zaplanował wspólny czas tak, żeby syn nie miał czasu na tęsknotę za mamą. Będzie to ich męski tydzień. Pierwszy taki. Wiem że tata troskliwie się nim zajmie, wiem, ale wcale mnie ta wiedza nie uspokaja. 

Wiem, że to tylko kilka dni, że wrócę pełna energii i werwy. Spokojniejsza i cierpliwsza, stęskniona i spragniona godzinnych zabaw. Wiem, że jest mi to potrzebne, że nam jest to potrzebne. Wiem, że jestem nie tylko mamą, ale też kobietą, pracownikiem. Że odskocznia od dnia codziennego dobrze mi zrobi. Niech moi faceci zobaczą i docenią, jaką syzyfową pracę wykonuję codziennie. Wiem to wszystko, ale wcale nie czuję się przez to lepiej.

Wiem, że obiecałam sobie, że zachowam balans w relacjach z synem. Wiem, że obiecałam sobie, że nie samym macierzyństwem żyję, ale jak to mówią "obiecanki, cacanki....".

Kiedyś, kiedy jeszcze byłam w ciąży ciągle rozmawialiśmy, że będziemy często zostawiać syna z dziadkami. Będziemy Go zawozić na wakacje, ferie, długie weekendy, by móc wyjechać gdzieś razem czy pobyć tylko we dwójkę. Taki stan rzeczy nie wydarzył się jednak do dziś. Zawsze znajdę powód, by tego nie zrobić. Tłumaczę to dobrem syna, ale prawda jest taka, że to ja nie widzę takiej potrzeby, skoro ma nas, wszystko czego potrzebuje, tutaj, na miejscu.

Tak sobie myślę, siedząc nad ranem na tym blacie, w tej kuchni, czy ja przypadkiem nie jestem matką psychopatką? Matką, która wiąże syna ze sobą, która nie daje Mu odetchnąć od siebie? Matką, która martwi się "za bardzo"?  Matką, która myśli, że bez niej świat się zawali, że bez niej jej najbliżsi będą chodzić głodni, brudni i zmarznięci. A może taki niepokój nachodzi każdą mamę przed rozstaniem z dzieckiem? Powodzicie, że tak!


Zobacz także:

12 komentarzy:

  1. Kochana, bardzo dobrze Cię rozumiem...Mam dwie córki i tez nie lubię się z nimi rozstawać, a gdy czasami jesteśmy razem, narzekam, że chętnie bym wyszła gdzieś sama z męzem, gdy mam okazję, to tęsknie. oj taki paradoks :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Droga, ja też źle się czuję, gdy muszę zostawić synka, chociaż wiem, że ma świetną opiekę. Takie już po prostu jesteśmy :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja jestem chyba inna, taka kukułcza mama, co to lubi podrzucać dziecko innym. Raz na jakiś czas idzie więc do babci na noc, byśmy my mieli spokojny wieczór dla siebie. Weekendy bez dziecka i męża też już zaliczałam i bawiłam się świetnie, czasem tylko żałując, że ich ze mną nie ma. Trzeba czasem odetchnąć, ale nie martw się- pierwsze dłuższe rozstanie jest najgorsze, później jest już łatwiej :) (chociaż nadal się będziesz zastanawiać, co dziecko robi i tęsknić)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym się cieszyła jak tato zabrał by Alka choć na jeden dzień bym mogła w spokoju ugotować obiad i posprzątać mieszkanie. Dobrze by nam to zrobiło ;)
    www.kolorowe-usta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie licząc pobytu w szpitalach przy drugiej ciąży, po porodzie, czy w związku z sytuacją zdrowotną jednego z dzieci, zostawiłam ich na noc z własnej nieprzymuszonej woli może 3 razy łącznie. Ale na jedną noc. Na tydzień? Na pewno byłoby mi ciężko, aczkolwiek zależy też z jakiej przyczyny. Czasami trzeba też pozwolić sobie złapać oddech, a i tak przy tym matka myśli cały czas tylko o dzieciach...

    OdpowiedzUsuń
  6. u nas inaczej ja mam około 4, 5 szkoleń rocznie przeważnie dwa wyjazdowe tak po 3 dni, mały zostaje wtedy z babcią i tatą jest obstawa, P też szkolenia i konferencje nie ma wyjścia taka praca, jak młody miał 1,5 roku miałam wypad z dziewczynami w góry 3 dniowy, a w ostatni weekend wybraliśmy się z P na andrzejki z noclegiem i też Pati został z babcia i ukochana kuzynką, nie licząc moich dwóch przymusowych pobytów w szpitalu w tym roku. Jest mi smutno jak go zostawiam ale wiem że nic mu nie grozi że ma najlepszą opiekę na świecie, a wracamy zawsze pełni werwy, nowej pozytywnej energii chętni do zabaw. wiem że potrzebuje czasem trochę czasu dla siebie, trochę czasu tylko dla mnie i dla P.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że ogólnie jakieś dłuższe wyjazdy czy spędzanie czasu u rodzica jest dla każdej ze stron ciężkie, jeśli w momencie rozwodu podzielona jest opieka rodzicielska. Ważne jednak, aby dziecko czuło obecność obojga rodziców w swoim życiu, dlatego złożenie konkretnego wniosku w sądzie jest ważne. Na stronie https://dobrypozew.pl/sklep/pozew-o-rozwod-z-orzeczeniem-o-winie-z-dzieckiem/ znajdziecie np. do kupienia wzór pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie, alimentami i ustaleniem władzy rodzicielskiej i to nim najbardziej bym się zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń

i co o tym myślisz?

Obsługiwane przez usługę Blogger.